Tej nocy gwiazdy świeciły jaśniej niż
zazwyczaj. Ich blask rozpościerał się po całym niebie, zachęcając wszystkie
żywe istoty do opuszczenia swoich azylów, w celu spędzenia późnej pory pod ich
sklepieniem. Wyglądały jak zwyczajne ciała niebieskie – lśniące kule,
przepełnione kosmiczną materią. A jednak stanowiły pewną różnicę, w porównaniu
do wcześniejszych schyłków dnia przynosiły ze sobą posłannictwo, zamierzając
sprawić, aby tym razem wszyscy zapamiętali je na zawsze. Gdyby znalazły się
bliżej siebie, z pewnością stworzyłyby fantastyczną łunę, kojarzącą się z czymś
nadzwyczajnym, wręcz fenomenalnym.
W taki sposób kontemplował pewien
marzyciel, ciemnowłosy mężczyzna trzymający w dłoni dopiero co odpalonego
papierosa. Znajdował się na zewnątrz, w obszarze należącym do baru, który
podczas letnich wieczorów organizował imprezy pod gołym niebem. Wokół roiło się
od innych biesiadników, którzy preferowali napełniać organizmy alkoholem i
poruszać się w rytmie głośnej muzyki.
Swoim zachowaniem wyróżniał się
od reszty klientów. Wolał upajać się nikotyną, sokiem pomarańczowym i
przepięknym niebem, zamiast delektować się piwem i zapraszać atrakcyjne kobiety
do tańca. Do tego był sam, siedział bez nikogo przy malutkim stoliku, na którym
stała tylko jedna szklanka i popielniczka. Można by rzec, iż przypominał
zdziwaczałego pustelnika, kogoś kto do szczęścia potrzebował tylko i wyłącznie
siebie. Jego obejście nie zwróciło uwagi imprezowiczów, jakby pozostawał dla
nich obojętny, a nawet niewidzialny. W głębi duszy udawał, że czuł się
szczęśliwy.
Po upływie dwóch godzin
zadecydował, że pora wrócić do domu. Trudno powiedzieć, czemu tak naprawdę się
tutaj zjawił, równie dobrze mógł spoglądać w gwiazdy u siebie na balkonie. Po
prostu przyszedł, bez bliżej określonego zamiaru. Nie żałował, ale marzył o
jednym. Pragnął kogoś poznać, niekoniecznie w tym miejscu. Kiedy
przebywał poza miejscem zamieszkania, owe pożądanie stawało się prostsze do
zniesienia. Być może dlatego opuścił swoją enklawę.
Wszakże, nie zdawał sobie sprawy,
że pamiętna chwila miała nadejść właśnie tej nocy.
– Mogłabym pożyczyć papierosa?
Przekręcił głowę w prawo, w
stronę z której dotarł do niego przyjemny dla ucha głos. Przed sobą miał
nieznaną przedstawicielkę płci pięknej. Kobieta posiadała szczupłe ciało,
swobodny kombinezon i przede wszystkim rzadko spotykany kolor włosów. Do tego
uśmiechała się apetycznie.
– Jasne – odparł po dłuższej
chwili, otwierając paczkę i lekko jąkając się. Zanim ją podał, wyciągnął
jednego dla siebie. – Jeśli pozwolisz, dotrzymam ci towarzystwa.
Osobniczka wzruszyła ramionami i
usiadła obok.
– Sam na imprezie? – zapytała,
nie chcąc siedzieć w totalnej ciszy.
– Na to wygląda – rzucił, nieco
skonsternowany. Denerwował się, kiedy rozmawiał z kobietami.
– Nie martw się. Zawsze mogłeś być
na moim miejscu i żałować tutejszego pobytu.
Mężczyzna pokiwał powoli głową.
Po jakimś czasie skusił się na nią spoglądnąć. Musiał wyglądać na zaskoczonego,
gdy zauważył, że dziewczyna odważyła się pierwsza skanować go
wzrokiem.
– Nie musiałaś przyjść, skoro nie
chciałaś. – ośmielił się odezwać, na co ona parsknęła śmiechem.
– Czasami ciężko być asertywnym
wobec przyjaciółek.
Nie przestając chichotać, puściła
mu oczko. Na twarzy ciemnowłosego ukazał się szeroki uśmiech. Nieznajoma
wydawała się jeszcze bardziej zniewalająca niż wcześniej. Sprawiała wrażenie
osoby, która doskonale wiedziała jak zachować się w danej sytuacji. Nie
wyglądała, jakby była zażenowana jego obecnością, a nawet gdyby, to doskonale
potrafiła to ukryć.
Z niesmakiem lustrował papierosy,
które z każdą sekundą spalały się coraz bardziej. Wiedział, że kiedy skończą,
dziewczyna odejdzie i nie wróci. Nie zamierzał nawet się przedstawić, takowe
scenariusze stanowiły normę w jego życiu. Normalne, że ludzie pojawiają się i
znikają, dlatego wolał zapamiętać tylko tych szczególnych. A w obecnym momencie
ciężko było stwierdzić, czy kobieta kwalifikowała się do grupy wartościowych
osób.
I jak zwykle się nie pomylił.
– Dziękuję bardzo – rzuciła, po
czym wstała i odeszła. Oddalając się, pomachała mu na pożegnanie.
Ledwo zdołał unieść dłoń, a
nieznajoma zniknęła mu z oczu. Nagle pożałował, iż nie zapytał jak miała na
imię. Może akurat okazałaby się tą, na którą czekał. Los lubi płatać
niespodzianki, a jego z pewnością od dawna nie obdarzył żadnym upominkiem. Więc
czemu dzisiejszej nocy miałby znowu okazać się wyjątkiem?
***
Wyświetlacz telefonu ukazywał
dziesięć po północy. Czarnowłosy mężczyzna zamaszystym ruchem schował
urządzenie do kieszeni, rzucił puste opakowanie po papierosach do kosza i udał
się w stronę parkingu. Przesiedział w barze dłużej, niż zamierzał. Przez ten cały
czas lustrował wzrokiem otoczenie, w poszukiwaniu nietypowej kobiety, z którą
miał możliwość zamienienia parę słów. Choć już więcej jej nie spotkał, nie
żałował swojego wypadu do knajpy. Czasami warto nacieszyć sam wzrok, w końcu
jej obraz umknie w niepamięć, a miejsce zastąpi nowy okaz.
Bez trudu odnalazł swoje
Mitsubishi, ponieważ ludzie powoli zaczynali zbierać się i odjeżdżać do swoich
domów, więc miejsca parkingowe zwalniały się w dość szybkim tempie. Czekając
parę minut, odpalił stacyjkę i ruszył. Nie mieszkał daleko, jedyne co musiał,
to pokonać trasę, biegnącą przez las. Ostrożnie zbliżył się do pierwszego
zakrętu po czym przyśpieszył, nie spodziewając się niebezpieczeństw na drodze.
Był w połowie drogi. Jeszcze
kilometr i mógłby w spokoju wjechać na podjazd. Posiadał prawo jazdy od paru
lat, nigdy nie zdarzyło mu się spowodować wypadku. Kierował, niczym zawodowiec.
Nigdzie nie czuł się tak swobodnie, kiedy siedział za kierownicą. Gdyby
potrafił traktować kobiety podobnie jak samochody, możliwe, że od
dłuższego czasu byłby żonaty.
Zamyślając się, powrócił
wspomnieniami do atrakcyjnej dziewczyny z baru. Próbował przypomnieć sobie,
kiedy ostatnio spotkał podobną do niej istotę. W głębi duszy pragnął znowu ją
ujrzeć, mimo iż zdawał sobie sprawę, że takowa sytuacja nie nadarzy
się ponownie. Chciała tylko papierosa, gdyby nie to, nigdy by do niego nie
podeszła. Z resztą i tak sam zaproponował swoją asystę. Laska
nie była nim w żadnym stopniu zainteresowana, musiała tylko zaspokoić
swoją potrzebę.
Pozostał mu drugi zakręt do
pokonania, tym razem nieoświetlony przez żadną latarnię. Nie spodziewał się
napotkać na nim żadnego pojazdu, aczkolwiek nie przewidział również możliwości
stojącego na krawędzi jezdni człowieka.
Wyglądało to tak, jakby postać
nagle wyłoniła się z ziemi. Sprawiała wrażenie nie przeczuwać samotnego
kierowcy, jadącego przez mało ruchliwą drogę. Mężczyzna nie zdążył odbić na
bok, zbyt późno zareagował. Hamując gwałtownie, odniósł wrażenie, że maska
Mitsubishi trzepnęła ciałem osobnika. Pierwszy raz kogoś potrącił.
Los nasłał na niego nieszczęście.
Niczym torpeda, wypadł z pojazdu
i podbiegł do poszkodowanego. Zapalając latarkę w telefonie zdążył stwierdzić,
iż miał do czynienia z kobietą. Przybliżając źródło światła, zamarł. To była ta
sama dziewczyna co w barze!
Kończąc dzwonić na pogotowie,
uklęknął i począł sprawdzać jej czynności życiowe. Na szczęście oddychała, nie
wyglądało też na to, aby doznała urazu kręgosłupa. Ułożył jej ciało w pozycji
bezpiecznej i przypomniał sobie, że powinien też zaasekurować miejsce wypadku.
Drżącymi rękami włączył światła awaryjne. Zanim powrócił do kobiety,
przesiedział parę minut na siedzeniu, nie mogąc się otrząsnąć.
Najechał na człowieka.
Prawie go zabił.
Do tego kogoś, o kim myślał!
Sadowiąc się ponownie obok niej,
nie potrafił zapanować nad myślami, które podkładały mu same czarne
scenariusze. Mam przewalone, pomyślał.
– Przepraszam – wydukał drżącym
głosem do siebie. – Prze…
W tym samym momencie kobieta
zaparła się dłońmi i uniosła powoli ciało. Kiedy dała radę opierać się tylko
jedną ręką, drugą złapała za bolącą głowę. Ciemnowłosy przytrzymał ją,
odgarniając włosy, zakrywające jej twarz.
– Jeśli nie masz sił, nie podnoś
się – wydukał, łykając co każde słowo ślinę. – Całą winę zwalę na siebie.
Obiecuję, że poniosę za to odpowiedzialność!
To co zobaczył, wmurowało go
podobnie, niczym chwila zderzenia maski jego samochodu z ciałem obcej osoby.
Dziewczyna powoli wyciągała w
jego stronę swoją szczupłą dłoń. Odważyła się nawet patrzeć mu prosto w
źrenice. Mógłby rzec, że dawno nie widział tak przepięknych, zielonych oczów.
Kąciki jej ust uniosły się lekko do góry.
– Mam na imię Mio – powiedziała.
Mężczyzna zaniemówił. W oddali
było słychać dźwięk przybywającej karetki.
OD AUTORA: Od jakiegoś czasu miałam w planach zacząć nowego bloga. I tak, już na samym początku wiedziałam, że połączenie Itachiego z Sakurą będzie w nim idealne! Choć jestem wierną fanką SasuSaku, przekonałam się do owego paringu (między innymi też dzięki opowiadaniom innych blogerów), więc osądziłam, że warto będzie spróbować.
Co by tu dodać odnoście prologu? Wydaje się nie wyróżniać, ale taki miałam właśnie plan xD. To tylko wstęp, pamiętajcie. Prawdziwa akcja rozpocznie się już w pierwszym rozdziale! Mam na głowie jeszcze inne notki na swoich blogach, ale postaram się, żebyście nie musieli długo czekać :)
Do następnej!
Dzień dobry, witam! Szczerze, przymieszam już się długo do Twojego drugiego bloga, ale jakoś nie znajduję na to czasu. Lubię całą historię przeczytać za jednym razem, ale ostatnio miałam kilka chwil wolności jedynie na śledzenie nowości na innych blogach. Wtedy znalazłam "Mam na imię Mio" i z radością odkryłam, że kojarzę ten nick :D Jestem bardzo podjarana samym faktem ItaSaku, bo ta para skradła moje serce.
OdpowiedzUsuńCo do historii, to owa Mio przypomina Sakurę i już na sam wstępie piętrzą się pytania: Czy Sakura podała fałszywe imię? Czy to ktoś inny? Rodzina? Siostra Sakury? Może nawet bliźniaczka? Proszę, nie odpowiadaj na żadne z nich, bo czuję motyle w brzuchu na myśl, co takiego może skrywać ta historia. Zaintrygowałaś mnie i to bardzo.
Słowo harcerza (o którego nigdy nawet się nie otarłam, a tym bardziej nie byłam), że drugi blog też odwiedzę w najbliższych dniach.
Pozdrawiam cieplutko. Buziaczki~
* przymierzam do Twojego bloga
UsuńO mamuniu! Nie spodziewałam się, że szybko dostanę pierwszy komentarz <3. Aż żałuję, że nie znalazłam odrobinki czasu na weekendzie, żeby zajrzeć tutaj, ale naprawdę ostatnie o czym pomyślałam, to o tym, że będę tutaj miała czytelników. Nawet nie wiesz jak się cieszę! Dawno nikt nie sprawił mi tak przyjemnej niespodzianki :*.
UsuńNie wiem czemu, ale pierwszy raz zrezygnowałam z opowiadania, w którym występowałoby SasuSaku. Kiedy pomysł wpadł mi do głowy, od razu wyparłam młodszego Uchihe, gdyż nie pasował mi tutaj. I tak oto mamy Itasia. Mam tylko nadzieję, że eksperymentowanie z nowym paringiem nie sprawi mi kłopotów. Wtedy będzie wtopa xD
Dziękuję słońce za opinię. Dodałaś mi motywacji, że uda mi się tego dokonać!
Nie będę nic spoilerować :*
Również pozdrawiam!
Wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńDziękujemy <3!
UsuńHejka! Przybyłam i już się zakochałam na samym wstępie <3
OdpowiedzUsuńSzablonik bardzo ładny, ItaSaku też bardzo ładne i mam nadzieję, że historia będzie wciągająca i dłuuuga :)
Dodaję do linków u siebie i obserwuję i z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
Dziękuję <3! Nad szablonikiem chwilę myślałam, nie mogłam się zdecydować i posiadałam wiele różnych koncepcji, aż zdecydowałam się właśnie na ten. I cieszę się bardzo, że mi się udał <3. Co do długości, to opinię pozostawię dla Was. Dla jednego czytelnika blog, który ma np. 12 rozdziałów jest idealny, zaś inny woli przeczytać aż 30 notek, czy więcej. Jak na razie nie będę nic zdradzać na ten temat :>. Mam nadzieję, że uda mi się stworzyć z tego opowiadania naprawdę wciągającą historię (hehe i tutaj płaczą moje amatorskie "zdolności" pisarskie). Jak na razie dochodzę do połowy rozdziału pierwszego, ale zanim dojdę dalej muszę poprawić pewne nieścisłości ;-;.
OdpowiedzUsuńWidzę ItaSaku i pojawiam się z wielką radością. Z opóźnieniem, co prawda, ale jednak się pojawiam. XD
OdpowiedzUsuńInteresujące... Czy kobieta o zielonych oczach i niespotykanym kolorze włosów to Sakura? Ale jeśli tak, to czemu przedstawiła się inaczej? Czy się ukrywa? Czy... dobra Eleine, ogarnij się, bo zaraz się okaże, że sama napiszesz nową historię. :)
Pięknie, Itachi, po prostu pięknie. XD
Poznajesz dziewczynę w barze, a chwilę później potrącasz ją autem. Świetny sposób na podryw, nie ma co. ^^
Komentarz króciutki, bo mamy tu niestety tylko prolog. Czekam na więcej. :D
Pozdrawiam ciepło. :)
Opóźnieniem się nie przejmuj, sama mam często takie zaległości na blogach, że aż głowa boli i nie raz zastanawiałam się kiedy na nie czas znajdę XD. Ano powoli będziesz się o wszystkim dowiadywać. Super, że zadajesz sobie wiele pytań, o taki rezultat mi właśnie chodziło w prologu :D Chciałam, aby wyszedł tajemniczy ^^
UsuńHahahaha, takim mężczyzną tylko może okazać się ktoś z Uchihów XD Itachiemu, bądź Sasuke wybaczyłabym, jakby mnie któryś trzepnął na ulicy. Z innym knypkiem nie byłoby takiej mowy XD
Dziękuję, że wpadłaś <3
Prolog mnie niesamowicie zauroczył! Sama już nie pamiętam, jak tu trafiłam. Chyba skakałam od bloga do bloga i patrzyłam polecane przez każdego, ale mam w zwyczaju tyle dodawać do zakładek, że potem zapominam i przychodze dość późno XD
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ta opowieść będzie niesamowicie ciekawa. Wow, muszę raz jeszcze przeczytać opis i co oznacza "Mio". Czy to rzeczywiście jej imię, czy wkrótce pozna to prawdziwe? Bo coś mi się wydaje, że nie zamieniłabyś Sakury na Mio :x
Shirana
Też tak mam! Tyle blogów zapisanych w zakładkach, a tu dupa, za mało czasu na nie ;--;. Wiec doskonale Ciebie rozumiem i naprawdę jest mi cieplutko na serduszku, że trafiłaś tutaj <3 Oj to tylko zmiana imienia, Haruno zawsze pozostanie Sakurą :D "Mio" według Japończyków oznacza piękną więź ^^ A jaki to będzie miało sens w kontekście opowiadania to się wszystko dowiecie XD
Usuń