2019/06/03

Chapter III

Sakura Haruno kierowała się do miejsca, które wskazał jej doktor Kiba Inuzuka. Nowy nocleg znajdował się w odległości dwudziestu pięciu minut drogi, którą musiała pokonać na nogach. Spacerowała powoli, zachwycając się widokami. Tutejsza architektura różniła się od tej, jaką pamiętała z dużych miast swojej wyspy. Miała wrażenie, iż budynki w Konoha zachowały swoją tradycję z przeszłości. Nawet te nowoczesne przypominały wyglądem typową zabudowę świątyń japońskich. Do tego wyłaniające się z każdej strony pasma górskie sprawiały, że zwyczajny spacerowicz mógł czuć się jak w bajce.
Miejscowość posiadała również bardzo wąskie ulice. Różowo włosa zastanawiała się, jak w niektórych zakamarkach mieszkańcy potrafili zaparkować własne samochody, zwłaszcza, iż większość z nich posiadała naprawdę odjechane fury. Prawie każdy domek pełnił funkcję apartamentu dla gości. Tutejsi musieli nieźle na tym zarabiać, przeszło jej przez myśl. Teraz nie dziwiła się, czemu przybysze z całego kraju zjeżdżali właśnie do Konohy.
Gdyby przybyła tutaj w przeszłości, zapewne myślałaby o przeprowadzce do krainy Alp Japońskich tuż po studiach. Jej życie potoczyłoby się inaczej i być może mieszkałaby w jednym z tych rezydencji, z mężem, potomkami i nigdy nie wpadłaby na pomysł o ucieczce z ojczyzny. Z jednej strony odczuwała ulgę, zaś z drugiej jej serce zaciskało się na każde wspomnienie, związane z ostatnimi latami.
Do czynów, które kiedyś dokonała przyczyniły się dwie osoby, dość blisko z nią związane. Nie popełniłaby grzechu, gdyby nie oni, a teraźniejszość wyglądałaby kompletnie inaczej. Ino i imię pewnego mężczyzny przyprawiały ją o mdłości.. Mimo iż każdy z nas powinien odpowiedzieć za złe czyny, tak Haruno nie miała zamiaru. Skoro inni nie zostali ukarani, to czemu ją miałoby to spotkać? Zwłaszcza, iż zamierzała zacząć wszystko od nowa, z dala od winy, Japończyków i wszystkiego co z tym krajem związane.
Jej pewność siebie znikała równie szybko jak się pojawiała. Tak naprawdę nigdy nie mogła być pewna czy wszystko się dobrze potoczy. Nie planowała wylądować w szpitalu, już takowy fakt spowodował, iż poczęła wątpić we własny plan. Powinna była dopracować go przed rozpoczęciem realizacji, zaś czas gonił ją szybciej niż to sobie mogła wyobrazić.
Choć próbowała się uspokoić, co chwilę powracała do sytuacji w szpitalu. Wciąż pozostawała w szoku przez lekarza. Nie spodziewała się, że mężczyzna z tak niewielkiej miejscowości zainteresuje się nowym przybyszem, który mógł być jak każdy inny wczasowicz. Do tego dwójka policjantów, na których również musiała się napatoczyć. Obcy głos podpowiadał jej, że prawdziwa zabawa miała dopiero się zacząć. Skoro na samym wstępie potrafiła popaść w kłopoty, wolała nie przewidywać następnych niespodzianek.
— Na pewno Mio powinnaś uważać na samochody — szepnęła do siebie. Nie wiedząc dlaczego, zaczęła się śmiać ze swoich słów. Trzy osoby przechodzące obok patrzyły na nią niczym na idiotkę. Haruno zbyła ich ruchem dłoni i szła dalej.
Nowe imię wybrała przypadkowo. Zdawała sobie sprawę z jego znaczenia (w końcu  „piękna więź” brzmiała zachęcająco), aczkolwiek nie to stało się powodem jej decyzji. Myślała o różnych mianach, ale „Mio” przyszło jej do głowy, kiedy pewnego razu spacerowała sobie po ulicach Fukuoki. Przechodziła obok budowy Tajwańskiej firmy, specjalizującej się w produkcji systemów GPS. Na jednej ze ścian budynku widniało logo nazwy korporacji:


Mio Technology


Osądziła, że owe imię do niej pasowało. Było ładne i w żaden sposób nie kojarzyło się z tym wcześniejszym. Wciąż musiała się do niego przyzwyczaić, ale potrafiła przyznać, iż bardziej podobało jej się niż stare. Brzmiało równie kobieco i sympatycznie, zakrywając brudy prawdziwej osobowości Haruno.
Była coraz bliżej celu. Zza rogu wyłonił się średniej wielkości, dwupiętrowy domek, o adresie podanym przez doktora. Drewniana zabudowa przyciągała uwagę i z pewnością zachęcała wielu klientów. Przez moment kontemplowała, czy właściciele posiadali wolny pokój jednoosobowy. Nie chciała spać z kimś obcym. Świat jest w końcu tak mały, że nie trudno spotkać kogoś znajomego.
Budynek ogradzał wysoki, pomalowany na ciemno brązowo płotek, który ciekawie kontrastował z zieloną okolicą. Haruno spodziewała się domofonu przy furtce, dlatego zdziwiła się, kiedy podchodząc bliżej nie znalazła takowego sprzętu. Bez wahania nacisnęła klamkę i weszła. Krocząc po kamiennej kostce odegnała od siebie negatywne wyobrażenia. Popadała w manię unikania istot własnego gatunku, co we wschodnich krajach Azjatyckich graniczyło z cudem. Czasem żałowała, że nie urodziła się na jakimś pustkowiu na północy, bądź w państwie z niewielkim odsetkiem ludności.
Gdyby chorowała na Hikikomori nie miałaby żadnych problemów. Zamknięta w pokoju, potrafiłaby bezproblemowo odizolować się od innych.
W przyszłości straciła wszystkich bliskich, nie utrzymywała nawet kontaktu z rodziną. Kiedy się urodziła jej ojciec zmarł, a matka odeszła dwa lata temu, walcząc od dłuższego czasu z białaczką. Na studiach powoli niszczyły jej się relację ze znajomymi, aż w końcu pozostała sama, nie wiedząc nawet czemu. Choć pracowała w przychodni jako psycholog, z nikim nie zakolegowała się w takim stopniu, aby móc się komuś wyżalić z własnych problemów.  
Przez dłuższy czas zastanawiała się, co takiego w życiu zrobiła nie tak. Ludzie przestali się do niej odzywać tak nagle, nie mając żadnego powodu. Poza najlepsza przyjaciółką nie pokłóciła się z nikim innym. Choć potrafiła być bezpośrednia, starała się dobrze pielęgnować swoje relacje ze znajomymi. Nigdy nikogo nie zlała, starała się być fair wobec nich, a to wszystko odwróciło się przeciwko niej. I nikt nie wiedział dlaczego.
Czy się tym przejmowała? Można powiedzieć, iż na początku tak. Dopiero z czasem przyzwyczaiła się do samotności. Trudno jej było wyrazić co czuła. Ciężko wytłumaczyć, jak to jest odnosić wrażenie pustki, której samej w sobie nie można zdefiniować. Odosobnienie przypomina taką próżnię, w której człowiek zadaje sobie milion pytań, a i tak nie znajdzie żadnej odpowiedzi. Jestestwo Haruno stało się właśnie taką nicością, wakuum należącym do niezajętej przestrzeni.
Stając przed drzwiami, zmusiła się do uniesienia dłoni i wciśnięcia dzwonka. Głośny odgłos rozbrzmiał po holu. Choć drzwi tak naprawdę mogły być otwarte, wolała zachować się przyzwoicie i grzecznie poczekać na przyjście właściciela.  
— Witam w hoteliku Keiryū! — zaświergotała pociesznie pewna osoba.
Jej oczom ukazała się dość tęga i niska kobieta w średnim wieku. Miała jasne, nieco siwawe, spięte w kucyk włosy i czerwone policzki od rumieńców. Na sobie nosiła postarzałą sukienkę, z paskiem zapiętym wokół tali, który w żaden sposób nie pomagał jej wyszczuplić. Mimo wszystko, sprawiała wrażenie sympatycznej osóbki.
Nazwa budynku oznaczała górski potok i najwidoczniej pomysłodawca wpadł w dziesiątkę, gdyż nieopodal faktycznie przepływał strumień, który ulicę dalej zamieniał się w niewielki wodospad. Wybudowano nad nim niewielki mostek, po którym Haruno miała okazję się przejść.
— Chciałabym zapytać, czy byłaby możliwość zdobycia pokoju dla jednej osoby na parę nocy? — Pośpiesznie zadała pytanie.
Na twarzy właścicielki zagościł szeroki uśmiech.
— Kochaniutka, lepiej trafić nie mogłaś — odparła, przyprawiając Haruno o napad szczęścia.
W jednym momencie miała ochotę przytulić Inuzuke i mu podziękować. Typ znał się na rzeczy, co wydawało w pewnym stopniu przerażające. Domyślał się czego oczekiwała, aczkolwiek gdyby nie on, prawdopodobnie wciąż tułałaby się po Konosze w poszukiwaniu noclegu. O niczym innym tak nie marzyła jak o spokojnej nocy, spędzonej w odosobnieniu.
— Świetnie! W takim razie chciałabym go wynająć na kilka dni. — Zastanowiła się na moment. Tylko na ile? Tego nie przemyślała. Widząc ciekawski wzrok właścicielki kontynuowała — Na razie zapłacę za dwie noce.
— W każdej chwili będziesz mogła przedłużyć termin. — Puściła do Haruno oczko.
Poprowadziła ją do środka. Wnętrze wydawało się jeszcze bardziej obszerne niż cały zewnętrzny gmach. Domek nie posiadał recepcji, w końcu to nie był typowy hotel. Sakura przebywała częściej w plażowych kurortach, dlatego obecność tutaj przyprawiała ją o wcześniej niespotykane odczucia. Mimo iż musiała podać swoje dane, wiedziała, że prywatni właściciele domów wypoczynkowych działali na nieco innych zasadach. Jeśli ktoś  chciałby ją odnaleźć, musiałby się postarać i posprawdzać każdy taki budynek z osobna. W hotelu łatwo odszukać kogoś bez problemu, dlatego odrzuciła możliwość zatrzymania się w takim miejscu.
Właścicielka zniknęła na chwilę, zostawiając ją na korytarzu. Pomaszerowała po klucz do jej pokoju. Różowo włosa oparła się o drewnianą ścianę i skierowała wzrok na przeciwległą ścianę. Widniał na niej napis „OD WCZASOWICZÓW”, a pod nim wiele zdjęć, oprawionych w ramki. Pokusiła się, aby podejść bliżej i się im przyglądnąć.
Na większości znajdowały się szczęśliwe rodzinki z pozdrowieniami dla właścicielki. Najwidoczniej w taki sposób dziękowali jej za mile spędzone wakacje w Konosze. Sakura nigdy wcześniej nie spotkała się z czymś takim. Zadziwiające czego mogła jeszcze w życiu doznać. Wystarczyło tylko wyjechać ze swojego obszaru i poczuć się kimś innym. Ino powiedziała jej kiedyś, że trzeba urwać się z domu, chociaż po to, aby zamienić się na parę dni w wolnego ptaka, opuszczającego własną klatkę. I dopiero teraz zrozumiała co miała na myśli.
Przepiękne widoki, niespotykana architektura, podziękowania dla posiadacza pensjonatu, wpadka z amnezją – tego wszystkiego nie spotkała na swojej wyspie przez tyle lat. Pierwszy raz, odkąd zebrała się w sobie, zrozumiała, że zaczęła coś u siebie zmieniać. Skoro wystarczyło przybyć do innego rejonu ojczyzny, pragnęła wyobrazić sobie, co ją będzie czekać za granicą. Już teraz była kimś nowym, a z każdym innym miejscem zacznie na nowo dopracowywać swoją postać.
Jestem Mio i za żadne skarby nie chcę stać się z powrotem Sakurą, szepnęła w myślach.
Wciąż wertując po zdjęciach, natrafiła na jedyne, czarno-białe. Nie przedstawiało odległych czasów, po prostu ktoś zechciał użyć filtra, który ładnie komponował się z ciemną ramką. Haruno przybliżyła się do niego niewyobrażalnie blisko, omal nie dotykając szybki czubkiem nosa. Zamarła, kiedy zdała sobie sprawę, że znała majaczącą za nią postać. Serce zatłukło w jej piersi. Błyskawicznie odskoczyła od ściany, nie mogąc w to uwierzyć.
— Nie… nie wierzę, przecież… — Ledwo potrafiła wydusić z siebie słowa.
— Ciebie również się nie spodziewałem.
Przy wejściu na klatkę schodową stał krzyżujący ręce policjant, na którego najwidoczniej została skazana po przyjeździe do Konohy. Nie był ubrany w strój funkcyjny, tylko w luźne spodnie i bluzę. Sakura  pozostawała cicho, nie chcąc wdrażać się w żadną dyskusję. Choć jego wzrok nalegał, aby się odezwała, próbowała się powstrzymać.
Policjant skrzywił się, najwyraźniej oczekując u niej takową reakcję. Wokół siebie roztaczał aurę, którą nie sposób było określić. Z jednej strony Haruno miała wrażenie, jakby mogła bezproblemowo wyjaśnić z nim sobie wszystko, zaś z drugiej sprawiał, że jej usta wolały pozostawać zamknięte. Mimo iż był bardzo przystojnym mężczyzną, wydawał się udawać porządnego człowieka. Według Sakury, zachowywał się w podobny do niej sposób, dlatego mogła snuć takowe przypuszczenia. Sama skrywała prawdę o sobie, potrafiła więc rozpoznać wzrok człowieka, który w pewnym stopniu nie ukazywał całego siebie w stu procentach.
— Zamierzasz tak stać i nic więcej się nie odezwać? — zadał pytanie.
Nieco zdenerwowany skanował ją od stóp do głów. Malutka kropelka potu pojawiła się na jego czole i niezauważalnie spłynęła po twarzy. Dłonie złączył za sobą, nie chcąc aby ujrzała ich drżenie.  Denerwował się jej milczeniem.
— Chyba musimy sobie wytłumaczyć parę spraw. — Nie dawał za wygraną.
Haruno w końcu uległa. Jeśli ich rozmowa była konieczna, wolała mieć ją za sobą.
— Mam nadzieje, że nie jesteś tutaj w sprawach służbowych — rzuciła opryskliwie. Choć powinna wierzyć w zbiegi okoliczności, tak teraz wolała zaufać własnej intuicji.
Kąciki jego ust uniosły się lekko do góry. Sakura poczerwieniała na twarzy. Po części ze złości, po trochu z zawstydzenia. Już raz przyłapała się na niepotrzebnym wlepianiu w niego ślepi. Spuściła wzrok, nie mogąc dłużej przyglądać się jego hipnotyzującym oczom.
— Itachi Uchiha — powiedział, wyciągając dłoń. Dziewczyna nie zamierzała odwdzięczyć gestu.
—Twoje imię nie jest mi potrzebne — odparła, pamiętając jak do niego zwracali się inni w szpitalu. Jakaś jej część zmuszała ją do dotknięcia jego skóry. Ledwo zdołała się powstrzymać.
Uchiha uniósł jedna brew do góry.
— Myślałem, że zechcesz poznać pełne nazwisko osoby, która doprowadziła cię do takiego stanu. — Widząc jak przekrzywiła ze zdziwieniem głowę na bok, wolał wytłumaczyć — no wiesz, ta sprawa w szpitalu i tak dalej.
Haruno westchnęła przeciągle. Naprawdę miała w dupie czy potrącił ją policjant, czy nie. Równie dobrze mogła stracić rękę, a to i tak by jej nie powstrzymało przed opuszczeniem kraju.  Nie zamierzała się już dalej odzywać. Mężczyzna jak najbardziej był w jej typie, w końcu od zawsze miała pociąg do ciemnych oraz spiętych włosów. Prawie każdy jej facet wyglądał podobnie. Pech zechciał, że właśnie na takowego musiała tutaj trafić.
Podenerwowana oczekiwała gosposi, której najwidoczniej nie spieszyło się z przygotowaniem tymczasowego lokum. Postukiwała stopą o posadzkę, nie pozwalając, aby zapanowała między nimi niezręczna cisza. Próbowała się uspokoić, jednakże na próżno. Ze wszystkiego najbardziej drażnił ją fakt, że niejaki Itachi nie przestawał się jej przyglądać. Zachowywał się trochę dziwacznie, zważywszy na fakt, iż na jego miejscu każdy normalny człowiek unikałby kogoś, kogo poszkodował.
Z każdą kolejną chwilą Sakura odczuwała coraz większe zniecierpliwienie. Nie wpadła na żaden pomysł, aby przestać myśleć o policjancie, który wcale nie zamierzał zostawić jej w spokoju. Wręcz przeciwnie, miewała dziwne przeczucie, że interesował się nią aż za bardzo. Próbowała okłamać siebie, że to tylko jej głupie wymysły, aczkolwiek gdyby tak było w istocie, ciemnowłosy mężczyzna zniknąłby dawno z jej pola widzenia.
— Przepraszam za chwilową nieobecność, ale zawieruszyłam gdzieś klucz do jednoosobowego pokoju. — Właścicielka pojawiła się niespodziewania, stając się dla Haruno oczekiwanym zbawieniem. Dziewczyna bez żadnych pohamowań stanęła obok, czekając, aż pulchna kobieta otworzy pomieszczenie.
Kątem oka spoglądnęła na miejsce, w którym stał policjant. Teraz było puste, jakby mężczyzna ulotnił się za sprawą pstryknięcia. Mimo wszystko poczuła przyjemną ulgę. Przez pewien czas miała wrażenie, iż popada w paranoję. Doktor Inuzuka okazał się niczym w porównaniu do Uchihy. Nie oczekiwała spotkać tutaj dziwaków. Najwidoczniej taki typ osobowości był charakterystyczny dla Konohy.
Wchodząc do pokoju, doznała wrażenia, jakby zamieszkiwała w lesie. Drewniane ściany ciekawie reprezentowały się przy tapecie iglastych drzew, która pokrywała tylko jedną część elewacji. Przy niej znajdowało się dość duże, jak dla jednej osoby łóżko. Poza nim, jej oczom ukazał się telewizor, szafa, zielony fotel oraz ciemny dywan. Musiała przyznać, taki wystrój przypadł jej do gusty. Przyzwyczajona była do nowoczesnych mebli, więc nieco inny styl robił na niej wrażenie.
Zastanawiała się, czy nie wypytać właścicielki o Itachiego. Trudno jej było stwierdzić co robił w tym samym miejscu co ona. Spodziewała się go prędzej napotkać na byle jakiej ulicy, w trakcie policyjnego patrolu, niż tutaj, w hotelu. Czyżby Kiba Inuzuka maczał w tym swoje palce? Owa myśl była dość wiarygodna, zważywszy na fakt, iż trójka mężczyzn zachowywała się w szpitalu tak, jakby znali się od dłuższego czasu. Jeszcze brakowało, aby natknęła się na drugiego, niskiego funkcjonariusza prawa.
— Mam nadzieję, że pokój spełnia pani standardy — odezwała się właścicielka, uśmiechając się ciepło.
Haruno zdecydowała się zaryzykować. W końcu mieszkańcy mniejszych miejscowości wyróżniali się wiedzą na temat tutejszych. Czasem plotkowanie miewało swoje korzyści.
— Jest przytulny. Naprawdę cieszę się, że znalazłam coś dla siebie — odparła, chcąc zrobić na niej dobre wrażenie. Kobieta wyglądała na uradowaną, więc chyba jej się udało.
— Jakby pani potrzebowała czegoś, albo miała jakieś pytania, proszę się nie krępować!
Sakura zamyśliła się na moment, próbując idealnie dobrać słowa. Nie mogła wyjść na podejrzaną nieznajomą, aczkolwiek refleksja na temat policjanta nie dawała jej spokoju.
— W zasadzie to chciałabym zapytać o jedno — zaczęła, ponownie zaczynając się denerwować.
— Zamieniam się w słuch.
— Czekając na pokój natkną się na mnie Itachi Uchiha. Czyżby tez tutaj nocował?
Gosposia uniosła brew.
— Wy się znacie?
Sakura odwróciła wzrok, nie chcąc siebie zdemaskować.
— Można tak powiedzieć.
— Pan Uchiha wynajmuje pokój od jakiegoś czasu — zaczęła, ukrywając zdziwienie. — Można by powiedzieć, że tutaj mieszka i nie wygląda na to żeby szukał czegoś nowego. Mnie tam to nie przeszkadza, przynajmniej mam co miesiąc napływ gotówki. Jest stróżem prawa w Konoha, więc jego obecność odstrasza wandali i rabusiów.
— Ma pani z niego same korzyści — odparła Sakura żartobliwie.
Właścicielka zachichotała.
— Na jego miejscu już dawno bym się wyprowadziła. Na dłuższy czas bywam męcząca, na czym sam się nie raz przekonał. — Mrugnęła okiem. — Z resztą skoro pani go zna to wie, że nie jest zbyt skory do dłuższych konwersacji.
— Oj tak — skłamała, byleby się nie wydać.
— Może w końcu się otworzy przy znajomej — rzekła, szturchając ją w bok łokciem. — Musze przyznać, jakbym była o paręnaście lat młodsza, robiłabym wszystko, żeby go zdobyć.
Sakura parsknęła śmiechem, przyswajając jej poczucie humoru. Wystarczyło parę minut rozmowy, a była skłonna stwierdzić, iż polubiła osobowość starszej kobiety. Do jednego musiała się zgodzić, choć mężczyzna wydawał się osobliwy, nadrabiał wyglądem, na co zapewne niejedna się skusiła. Dlatego wolała nie ryzykować.
Zostając sama, runęła na łóżko, spoglądając w sufit. Czekało ją wiele do zrobienia, jednakże najpierw próbowała odsapnąć i się wyciszyć. Choć nie przypadł jej aktualny obrót wydarzeń, musiała stwierdzić, iż dawno nie przeżyła czegoś nowego i ciekawego. Owszem, wolała uniknąć wypadku, aczkolwiek dzięki niemu pojęła, iż jest w stanie pokolorować własne życie. A każdy wie, że najlepiej jest zaczynać od najdziwniejszych sytuacji.


***


Itachi wyszedł z posterunku ze skwaszoną miną. Automatycznie skierował się do swojego samochodu. Po drodze odpalił papierosa, zaciągając się pospiesznie i nerwowo. Posiadał wielki mętlik w głowie, który nie pozwalał mu się ani na monet uspokoić. Zdawał sobie sprawę, że sam spowodował własne podenerwowanie, jednak próbował niepotrzebnie zwalić winę na coś, lub kogoś innego. Na próżno, w końcu znalazł się w ciężkiej sytuacji i musiał z tego wszystkiego jakoś wybrnąć.
Zostając policjantem, doskonale wiedział za jakie przewinienia groziło zawieszenie w pełnieniu funkcji stróża prawa. Jakikolwiek zawód powiązany z prawem nie zezwalał na karalność wśród pracowników, a tym bardziej powodowania wypadków ulicznych. Za potrącenie człowieka również ponosił odpowiedzialność, dlatego Itachi Uchia znalazł się w jednym wielkim bagnie. I nie wyglądał na to, aby szybko się z niego uwolnił.
Spodziewał się zwolnienia dyscyplinarnego, wszakże doktor Inuzuka wziął wszystko na własne ramiona. Kiba zdążył przed wypisaniem Mio ze szpitala zapytać, czy chce złożyć na Uchihę zeznanie. Kobieta nie zamierzała nikogo pozwać, co trochę dziwiło czarnowłosego. Nie pamiętała swojego imienia, więc oznaczało to dla niego, że doznała uszczerbku na zdrowiu w formie amnezji. Rezygnując z rozprawy uratowała mu sytuację, ale samej sobie nie przysporzyła żadnych korzyści.
Podobnie bywało ze zgwałconymi kobietami, które wstydziły się opowiadać na posterunku o krzywdzie, jaką doznały przez jakiegoś zwyrodnialca. Być może Mio również miała powód, żeby pozostawać cicho. Nie ważne jak bardzo pragnął zagłębić się w te tajemnicę, zdrowy rozsądek podpowiadał mu, aby przystopować. Najważniejsze, że nie został wyrzucony z pracy. Co dziwne, za sprawą osoby, którą poszkodował.
Kończąc palić, wyrzucił papierosa w krzaki i zamierzał wsiąść do samochodu, kiedy po placu rozległ się znajomy głos. Odwracając głowę ujrzał niskiego mężczyznę, który biegł w jego stronę.
— Nawet nie wiesz jak mam ochotę cię ukatrupić! — warknął Sasori, łapiąc zadyszkę. — Tylko nie próbuj przede mną uciekać!
Itachi puścił jego słowa mimo uszu i usadowił się na siedzeniu Mitsubishi. Poczekał na przyjaciela, który błyskawicznie znalazł się na miejscu pasażera. Liliput łapał przez chwilę powietrze, po czym zmarszczył czoło i skrzyżował ręce na piersi. Trudno powiedzieć czy wyglądał bardziej na wściekłego, czy obrażonego. Najwidoczniej nie potrafił wybaczyć Itachi’emu jego przewinienia.
— Co cię podkusiło, żeby w nią wjeżdżać — kontynuował, przypominając sobie, że podobne pytanie zadał mu, kiedy jechali do szpitala.
Uchiha, niczym zahipnotyzowany patrzył przed siebie, nie zamierzając mu odpowiadać kolejny raz na to samo. Rozumiał jego troskę, ale mimo wszystko miał dość tej całej sytuacji.
— Odkąd dostaliśmy się do policji, byliśmy towarzyszami — żalił się, nie mogąc pogodzić się z zaistniałą okolicznością. — Teraz nawet nie wiem, z kim będę musiał współpracować.
— Mam to w dupie.
Sasori, niczym oparzony spojrzał na niego.
— Że co?!
Nieraz miał ochotę wytknąć mu nieodpowiednia reakcję w trakcie rozmowy, co między innymi odstraszało kobiety, z jakimi próbował się związać. Uchiha był bezpośrednim człowiekiem, któremu przede wszystkim brakowało empatii.
— To nie przypadek, że ją potrąciłem — powiedział prędzej do siebie, niż do towarzysza.
Chwilę minęło, zanim Sasori zrozumiał, kogo miał na myśli,
— Itachi,  w jakim ty kurwa świecie egzystujesz? Przecież mogłeś stracić robotę!
—Mówię ci, tym razem to musi być ona.
Poczuł dłoń która uderzyła go po twarzy. Skrzywił się, pocierając zbolały policzek. Nieraz dostał od przyjaciela i za każdym razem mu się należało. Najwidoczniej i teraz miał ku temu ważny powód.
— Skończ wreszcie o niej mówić — powiedział stanowczym tonem Sasori. — Naprawdę mam tego dość. Nigdy jej nie spotkasz. Ona pojawia się tylko i wyłącznie w twoich snach, a swoim bzikiem na jej punkcie nie sprawisz, że nagle pojawi się w naszym świecie.
Wiedział, że swoją wypowiedzią wbił przyjacielowi nóż w serce, ale wolał pozostawać z nim w szczerych stosunkach. Odkąd się znają, Uchiha opowiadał mu o niejakiej Mio, która dość często nie pozwalała mu spać. Od samego początku miał wrażenie, że to był po prostu przypadek. Każdemu z nas mogła się przyśnić randomowa osoba, którą nasz mózg począł lokować w różnych snach. Choć sam nie doznał czegoś podobnego, tak uważał, że Itachi popadał w jakąś paranoję.
— Nie potrafię — odarł czarnowłosy.
Sasori westchnął zrezygnowany.
— Obiecaj mi jedno.
Itachi uniósł jedną dłoń do góry, dając mu do zrozumienia, że nie musi dalej ciągnąć tej rozmowy. Doskonale wiedział do czego zmierzał.
— Masz moje słowo.
— Na pewno?
— Na sto procent.
Sasori wyglądał jakby kamień mu spadł z serca.
— Potrafisz być nieobliczalny — stwierdził i z głupawym uśmiechem objął go za bark. A raczej próbował tam dosięgnąć.
Uchiha zaśmiał się krótko.
— Już żadnej Mio nie zrobię krzywdy.
Ruszyli z miejsca parkingowego i skierowali się do centrum Konohy. Z radia leciała piosenka „Simply the best” w wykonaniu Tiny Turner. Sasori śpiewał wraz z wokalistką, przez co Uchiha zmusił się do zasunięcia szyb. Uwielbiał tego krasnala i gdzieś w głębi duszy poczuł uczucie przykrości. W końcu od zawsze stanowili zgrany duet, a wszystko runęło nagle, jakby los był niewystarczająco okrutny.
Kiedy czerwono włosy wył (ponieważ tego nie można było nazwać śpiewem), Itachi zanurzył się w myślach. Miał wrażenie, że imię kobiety z jego snu nie było przypadkowe. W końcu „Mio” oznaczało piękną więź, a jemu właśnie tego brakowało do szczęścia. Chciał poczuć jak to jest być prawdziwie kochanym przez kobietę. Miał dość przedstawicielek płci pięknej, które pragnęły z nim tylko uprawiać seks, zamiast na poważnie się związać. Z bliżej nieznanych powodów był przekonany, że Mio, którą potrącił, mogła okazać się tą właściwą.
Raz miał koszmar, w którym rozpędzonym samochodem wpadł w dziewczynę o niespotykanym wyglądzie. Do tego ofiarą ostatnio spowodowanego wypadku okazała się postać, posiadająca nie tylko różowe włosy, ale również przepiękne imię. Więc czy to był tylko i wyłącznie przypadek? Itachi miał nadzieję, ze w końcu poznał kogoś, kto będzie gotów zaakceptować jego jestestwo. Po prostu marzył o swojej Mio.  


***


Promienie światła przyjemnie oświetlały pomieszczenie, ogrzewając wszystko wokół. Część z nich odbijała się od ciemnozielonej tapety, przedstawiającej las. Kolorystyka pokoju imitowała spokój oraz ciszę, czego nie sposób było doznać w zwyczajnym, hotelowym wnętrzu. Być może właśnie takowy wystrój przyciągał turystów do tego miejsca. W końcu niejedna osoba miewałaby wrażenie, iż naprawdę miała okazję nocować pod skupiskiem borów.
Różowo włosa kobieta przekręciła się na drugi bok i pod naporem światła mimowolnie rozchyliła powieki. Leżąc, przytulała do swojego ciała zmiętoszoną pościel i bez żadnych przeszkód mogła stwierdzić, że dawno nie wyspała się tak dobrze jak dzisiejszej nocy. Brakowało jej chwili spokoju, rozluźnienia od przytłaczających sytuacji oraz wygody. Nie lubiła spać podczas podróży, ponieważ wolała mieć nad wszystkim kontrolę, dlatego noc spędzona w uprzywilejowanych warunkach stała się dla niej rzeczą świętą.
Zanim zasnęła, zastanawiała się po co zdecydowała się ulokować pod jednym dachem z nieprzewidywalnie odmiennym mężczyzną, którego musiała spotykać na każdym kroku. W końcu każda osoba mogła pokrzyżować jej plany. Zmęczenie wzięło jednak górę nad rozsądkiem i zmusiło jej jestestwo do naładowania sił. Próbowała sobie wmawiać, iż polecony nocleg przez Kibe, w którym natknęła się na Itachi’ego to istny przypadek. Choć ten dziwny zbieg okoliczności troszeczkę ją przerażał, starała opanować się i skupić na ważniejszych sprawach.
Wstając, przeciągnęła się i zdecydowała zabrać do roboty. Na początku wykonała podstawowe czynności, jakimi było przebranie się i kupienie w najbliższym sklepie czegoś co mogła skonsumować na śniadanie. Potem umyła zęby, rozglądnęła na krajobraz rozpościerający się za oknem i usadowiła wygodnie w fotelu, od czasu do czasu spoglądając do galerii w telefonie.
Czy posiadała w niej coś ciekawego? Można by rzec, że tak, zważywszy na fakt, iż nie miała zwyczaju lokować tam byle jakich zdjęć. Znajdowały się w niej zrzuty ekranu miejscowości, przez które zamierzała przejechać, byleby dostać się do nowego świata. W notatniku zapisywała w jaki dzień i o której godzinie przyjeżdżała do miast i miasteczek. Rozplanowywała tak plan działania, który w każdej chwili mogła polepszyć i urozmaicić. Następny krok chciała postawić w Nagano, nieco większym mieście, z  którego bez problemu dotarłaby do Kanazawy i kolejnych miejsc, aż  znajdzie się w punkcie kulminacyjnym jakim będzie Sapporo.
Dopiero zbliżając się do Sapporo, zdecyduje do którego państwa będzie wolała wylecieć. Jak na razie wygrywały Stany Zjednoczone, a dokładniej Portland, zważywszy na fakt, iż można do niego było bezpośrednio dolecieć z Japonii. Wszystko jednak pozostawało pod wielkim znakiem zapytania, ponieważ jej krótki pobyt w Konoha pokazał, że nie wszystko potrafi iść po ludzkiej myśli. Przeszukała różnych przewoźników i skrzywiła się, widząc niezłą sumę pieniędzy, jakiej będzie się musiała pozbyć.
Żeby zaoszczędzić chociaż na Internecie, postanowiła włączyć wifi. Tak jak się spodziewała, potrzebowała hasła, gdyż sieć była zaszyfrowana.  Przeszukała różne zakamarki w pokoju i nigdzie nie znalazła żadnej informacji, która by coś o nim wspomniała. Ostateczną możliwością okazało się znalezienie właścicielki. Przez moment Sakura wątpiła, aby kobieta wiedziała co to takiego jest bezprzewodowa sieć komputerowa, aczkolwiek postanowiła spróbować.
Wychodząc z pomieszczenia pierwsze co zrobiła to zamknęła drzwi na klucz. Spodziewała się wszystkiego i wolała zostać ostrożna, nawet jeśli opuszczała pokój tyko na chwilę.  Rozglądnęła się dookoła, nie chcąc napatoczyć się na policjanta. Kiedy uznała, że jest bezpieczna, zaczęła szukać właścicielki po całym budynku. Znalazła ją dopiero na podwórzu, przy kwiatkach, które pielęgnowała. Podchodząc, pozwoliła sobie dotknąć ją w ramię, gdyż nuciła pod nosem, a Haruno nie zamierzała mówić głośno.
— Co sprowadza panienkę tutaj? — zaświergotała, poprawiając na głowie słomiany kapelusz.
 Skąd w niej tyle energii, przeszło przez myśl Sakurze.
— Chciałabym jeszcze o coś spytać.
— Znowu chodzi o Itachi’ego?
Różowo włosa rozdziawiła usta. Energicznie potrząsnęła głową, dając jej do zrozumienia, iż przybyła w innej sprawie. Nie wiedząc czemu, na wspomnienie jego imienia zapiekły ją policzki.
— Bardziej mam na myśli hasło do  wifi.
Kobieta roześmiała się.
— Za każdym razem przypominam sobie, aby zostawić je w pokojach i zawsze zapominam. Chyba jestem za bardzo przyzwyczajona do czasów, w których wyjeżdżając na wakacje odcinało się od elektroniki.
Sakura wciąż stała w miejscu, oczekując usłyszeć słowo, które od razu wpisałaby do telefonu. Jednakże właścicielka przez chwilę wpatrywała się w nią, jakby próbowała sobie przypomnieć jak ono brzmiało. Zniecierpliwiona Haruno poczęła przystępować z nogi na nogę, chcąc dać jej do zrozumienia, że nie może z tym zwlekać.
— Nie pamiętam go — rzuciła, kiedy minęło dobre pięć minut.
Sakura poczuła jak opadają jej siły.
— Nic się nie dzieje — konfabulowała, woląc nie liczyć, który raz powiedziała nieprawdę. W głębi duszy liczyła, że jednak sobie coś przypomni.
Miała się kierować z powrotem do domku, kiedy kobieta wydusiła z siebie:
— Hasło zapisałam sobie kiedyś na takiej zielonej kartce, ale aktualnie nie bardzo mam czas, żeby jej poszukać. Jeśli chcesz, mogę podać ci dokładne pomieszczenie w którym się znajduje. Nie ma tam nic szczególnego i czasami zdarza mi się nakłonić wczasowiczów, aby sami je znaleźli.
— To znaczy, że mogę sama pójść i je sprawdzić? — zapytała niedowierzając. Czemu do licha ludzie sobie tutaj tak ufali!
— Obok schodów znajdują się ciemnobrązowe drzwi a za nimi kanciapa. Chowam ta różne przyrządy i detergenty do sprzątania. Prawdopodobnie na którejś z półek ją ostatnio odłożyłam. — Zamyśliła się na parę sekund. — Nie przestrasz się, ale panuje tam nieporządek. Więc ostrzegam!
— Głupio mi grzebać w pani rzeczach — odparła szczerze. 
Właścicielka machnęła ręką.
— Nie masz się czym przejmować. Naprawdę niejedna osoba już tak robiła. Jedyne na co dziwnego możesz natrafić to na wykazy z rachunków jakimi mnie ostatnio zbombardowano. Jestem mistrzynią chowania papierków w dziwnych miejscach.
Sakura chciała jej przyznać rację, jednakże jej oczy zaświeciły się nagle. Ze wstydu odwróciła głowę na bok.
— Przeprasza, ale zapomniałam się wczoraj zapytać o sumę jaką mam Pani zapłacić. — Przypomniała sobie o tym dopiero po jej słowach. Była przyzwyczajona do płacenia z góry na nocleg.
Pulchna kobieta zbyła ją machnięciem ręki.
— Przecież możemy rozliczyć się w każdej chwili, nieprawdaż?
Haruno przyznała jej rację i ukrywając zakłopotanie udała się z powrotem do budynku. Przystanęła przed wskazanymi drzwiami i poczęła się zastanawiać, czy to wszystko działo się naprawdę. Miała wrażenie, jakby znalazła się w innym świecie. Gdyby posiadała własny pensjonat, nigdy nie pozwoliłaby obcym ludziom do grzebania w swoich rzeczach, nawet jeśliby w grę wchodziły tylko detergenty. Choć faktycznie ktoś musiałby mieć niepoukładane w głowie, żeby ukraść Domestos, tak mimo wszystko wciąż pozostawało to dziwne. Kobieta musiała nieźle ufać swoim klientom, zważywszy na fakt, iż pozwalała im na taką swawole. Przez sekundę Sakura zastanawiała się, czy jakby pierwsza nie wspomniała o zapłacie, to właścicielka w któryś dzień zapukałaby do jej pokoju i żądała należytej zapłaty.
Co do Itachiego, sytuacja z nim związana jeszcze inaczej wyglądała w oczach Haruno, niżeli właścicielki. To prawda, kobieta ponosiła z tego dobre korzyści, gdyż posiadała regularny napływ gotówki. Jednakże, czy nie dziwne, że samotny policjant wolał wynajmować pokój, niż całe mieszkanie? Sakurze wydawało się, iż mężczyzna był w takim wieku, w którym powinien bezproblemowo posiadać własne lokum.
Z pewnością w całej miejscowości było głośno na temat funkcjonariusza prawa, który pomimo dobrych zarobków bytował życiem, które bardziej pasowało do studenta. Nie wyglądał na kogoś, kto przejmowałby się opinią innych. Kiedy go ujrzała pierwszy raz w szpitalu wydawał się należeć do osób, które nie potrafią znieść cierpienia innych. Po wczorajszym spotkaniu zaczęła nieco zmieniać o nim światopogląd.
Stojąc naprzeciwko niej wydawał się bardziej pewniejszy siebie, niż wcześniej. Jakaś część jej duszy podpowiadała, iż Itachi zachowywał się w jakimś stopniu niepewnie. Czyżby się wstydził? Gdyby to było możliwe, nie zagadnąłby jej w korytarzu, tylko przyglądał się z ukrycia. Zdążył pokazać, że jego natura składała się z różnorakich odłamków osobowości. Sakura często posiadała podobnych do niego pacjentów. Jako pani psycholog musiała potrafić radzić sobie z wieloma nietypowymi osobami. Gdyby kiedykolwiek zobaczyła Uchihę w swoim gabinecie, wiedziałaby od początku, iż miałaby ciężki orzech do zgryzienia.
Między innymi dzięki swojemu wyuczonemu zawodowi starała się coraz rzadziej przebywać z ludźmi. Owszem, dzięki niemu potrafiła zarobić dobra sumę pieniędzy, jednakże to stanowiło jedne wielkie nic w porównaniu z problemem, z którym borykała się od dłuższego czasu. Co  z tego, że mogła pozwalać sobie na więcej podczas zakupów, skoro życie zmusiło ją do ucieczki i zaczęcia ponownie wszystkiego od zera? Rzeczywistość wydawała się brutalna, jednakże konieczna. Gdyby potrafiła cofnąć czas, z pewnością nie opuszczałaby Japonii.
Biorąc do płuc parę oddechów, złapała za klamkę. Przyciskając ją, zorientowała się, że faktycznie były otwarte i najwidoczniej właścicielka nie krzepiła się do zamykania ich na klucz. Pomieszczenie wydawało się zbyt małe, aby cokolwiek w nim pomieścić. Haruno nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio widziała taki grajdoł. Każdy złodziej zrezygnowałby z przeszukań już na samym wstępie.
Wzięła się w garść i starała się przemacać półkę, o której wspomniała pulchna kobieta. Musiała stanąć na palcach, w przeciwnym wypadku nie dosięgnęłaby tam ręką. Nie miała bladego pojęcia, w jaki sposób właścicielka dawała radę cokolwiek zostawiać tak wysoko, gdyż swoim wzrostem nie sięgała nawet Sakurze do szyi. Dała radę przesunąć mnóstwo rzeczy zanim natrafiła na to co chciała.
Wyczuwając niewielką karteczkę, od razu przysunęła ją w swoją stronę. Widząc, że faktycznie była zielona, westchnęła z ulgą. To oznaczało, iż mogła w spokoju zapisać hasło i stąd odejść. Kiedy wystarczająco zbliżyła ją ku sobie, przez przypadek strąciła średniej wielkości książkę. Przedmiot o ciemnej okładce spadł na podłogę, zanim udało jej się go złapać.
Na pierwszy rzut oka książka wydawała się być pamiętnikiem, bądź jakimś albumem. Schylając się, żeby ją podnieść, Haruno zwróciła uwagę, iż nigdzie nie widniał na niej żaden napis. Uniosła jedną brew. Łapiąc ją w dłoń, wyczuła iż upadając zdążyła się otworzyć. Kiedy przekręciła przedmiot na drugą stronę jej oczom rzuciła się data, a pod nią napisany schludnym pismem tekst.


21/08/2012
Wakacje z Mio

Nie sądziłem, że ten moment nadejdzie tak szybko. Odpoczynek na plaży, szum fal, przepiękny widok na morze no i oczywiście ona – siedząca z boku Bogini, upajająca się rozkoszą lata. Nalała nam po drinku i wznosząc toast upiła jeden łyk, nie spuszczając ze mnie wzroku. Również nie mogłem się powstrzymać od patrzenia, choć znałem każdy detal jej ciała na pamięć. W końcu była to chwila, o której marzyłem od paru lat. Nasze pierwsze, wspólne wakacje.
„Muszę się czymś pochwalić” – rzekła, uśmiechając się szeroko. Zamaszystym ruchem dłoni poprawiła krótkie, różowe włosy.
„Dajesz” – odrzekłem. Widząc zapał, jaki malował się na jej twarzy mimowolnie rozpromieniałem. Nic mnie bardziej nie radowało jak jej szczęście.
„Dostałam pracę!”
„Naprawdę?! Gdzie?”
Dumnie uniosła podbródek i oznajmiła:
„W tej przychodni psychologicznej, do której się ubiegałam od dłuższego czasu”
Złożyłem na jej ustach pocałunek, chcąc w taki sposób pokazać, jak bardzo byłem z niej dumny. Wszystko co nastąpiło potem potoczyło się tak szybko, aż nie sposób było za tym nadążyć. Nagle znaleźliśmy się w sypialni mieszczącej się w domku, który wynajęliśmy na tydzień. Rozbierając się nawzajem przystąpiliśmy do ostrzejszych poczynań. Kochaliśmy się namiętnie, powtarzając pewne czynności wielokrotnie.
Kiedy skończyliśmy, poczułem jak wtuliła się w mój bok i dłonią gładziła mnie po klatce piersiowej. Lubiła ze mną uprawiać seks. Potrafiłem ją podniecić i dać rozkosz, której oczekiwała. Przyznając bez bicia, sam jej wygląd powodował, iż byłem w każdej chwili gotowy do działania. Nie ważne czy znajdowaliśmy się w miejscu publicznym, czy przebywali na osobności, nigdy nie musiała mnie zmuszać do podjęcia stosunku.
„Pamiętasz o czym ostatnio rozmawialiśmy?” – zaczęła temat, którego wolałbym nie poruszać. Najwidoczniej moja skrzywiona mina nie zniesmaczyła jej do kontynuacji. – „Wiem, że nie lubisz, kiedy do tego wracam, ale chciałabym żebyś wiedział, że akceptuję to kim byłeś. Nie ważne, iż w przeszłości uznawano cię za złego człowieka, mnie interesuje tylko i wyłącznie to jaki jesteś przy mnie.”
„To znaczy, że mi wybaczasz?” – bałem się zapytać. Zszokowała mnie jej wypowiedź, choć naprawdę tak myślała, nigdy nie przedstawiła swojej opinii w tak szczery sposób jak dziś.
„Nie muszę cię z niczego rozgrzeszać. O przeszłości da się zapomnieć.”
Po naszej rozmowie zaczęliśmy się przygotowywać na wspólną kolację. Ubrałem się w najbardziej elegancką koszulę, jaką posiadałem, zaś ona wdziała na siebie białą sukienkę, podkreślającą jej ciało. Maszerując obok siebie wyglądaliśmy idealnie. Można by nawet rzec, iż perfekcyjnie.
Po zjedzeniu dań udaliśmy się na spacer po plaży. Uwielbiałem uczucie piasku, chrzęszczącego pod moimi stopami. Trzymając ją za rękę nie zamierzałem jej nigdy stracić. Czekałem na nią zbyt długo, a obecna chwila wydawała mi się zawsze niemożliwa do spełnienia. Jej zielone oczy wpasowywały się do odcienia morza, które z każda kolejną godziną ciemniało. Zachodzące słońce niebawem miało ukryć się na linią horyzontu, pogrążając nas w mroku.
Aby nie zwlekać, przystanąłem zmuszając ją również do zatrzymania się. Uniosła brwi, nie wiedząc, co zamierzałem uczynić. Powoli ukląkłem na jedno kolano i wyjąłem ze spodni malutkie pudełeczko. Otwierając je, ukazał się złoty pierścionek zaręczynowy.
„Mio, wyjdziesz za mnie?” – Miałem wrażenie, jakby słowa ugrzęzły mi w gardle. Na czole wystąpiły mi kropelki potu. Bałem się podjąć ten krok, a jeszcze bardziej przerażała mnie wizja, że się nie zgodzi. W końcu żaden mężczyzna nie może być pewny odpowiedzi podczas oświadczyn.
Stała zaskoczona, energicznie mrugając.  Na moment zakryła usta dłonią, ale szybko upuściła je z powrotem, ukazując mi szeroki uśmiech. A był to uśmieszek szczęścia.
„Tak! O Boże, Itachi, jasne że tak!”  – Kończąc, pozwoliła, abym nałożył jej pierścionek na palec. Rzuciła mi się na szyję i ponownie zaczęła całować.
Los zesłał na nas błogosławieństwo i…


Sakura zamknęła przedmiot, pozostając w jeszcze większym szoku, niż postać, o której skończyła czytać. Jej usta poczęły drżeć, a kolana zamierzały osunąć się dół. Nie potrafiła pojąć, dlaczego zabrała się za wpis podobny do pamiętnika, w którym główną rolę odgrywał Itachi oraz… Mio.
Dlaczego właśnie Mio?! Dlaczego Uchiha?! Dlaczego…
Nie mogła opanować kotłujących się myśli. Zbyt dużo pytań nasuwało jej się do głowy. Co to za historia? Czyżby napisał ją policjant, którego poznała? Czemu znalazła to w takim miejscu? Jeszcze raz otworzyła książkę, ale tym razem na pierwszej stronie. Musiała się upewnić, ale szybko pożałowała swojej czynności.


12/05/2006
Spotkanie


Tej nocy gwiazdy świeciły jaśniej niż zazwyczaj. Ich blask rozpościerał się po całym niebie, zachęcając wszystkie żywe istoty do opuszczenia swoich azylów, w celu spędzenia późnej pory pod ich sklepieniem. Wyglądały jak zwyczajne ciała niebieskie – lśniące kule, przepełnione kosmiczną materią. A jednak stanowiły pewną różnicę, w porównaniu do wcześniejszych schyłków dnia przynosiły ze sobą posłannictwo, zamierzając sprawić, aby tym razem wszyscy zapamiętali je na zawsze. Gdyby znalazły się bliżej siebie, z pewnością stworzyłyby fantastyczną łunę, kojarzącą się z czymś nadzwyczajnym, wręcz fenomenalnym.
W taki sposób kontemplował pewien marzyciel, trzymający w dłoni dopiero co odpalonego papierosa. Znajdował się na zewnątrz, w obszarze należącym do  baru, który podczas letnich wieczorów organizował imprezy pod gołym niebem. Wokół roiło się od innych biesiadników, którzy preferowali napełniać organizmy alkoholem i poruszać się w rytmie głośnej muzyki.


Haruno zamierzała kontynuować dalej, kiedy poczuła za plecami czyjś oddech. Zamarła. Bez odwracania głowy, domyślała się, kto za nią mógł się znajdować.

— Nie ładnie ruszać cudze rzeczy. — Usłyszała głos, z którym nie zamierzała się  nigdy więcej spotkać. 





OD AUTORA: Ahoj Wszystkim! Spodziewaliście się takiego zawrotu akcji? :> Coraz więcej tajemnic się pojawia i będziecie musieli uzbroić się w cierpliwość, gdyż powolutku je rozwiążemy. Co do rozdziału, wiem, że nie pojawił się szybko, ale nie potrafię pisać na siłę. Kiedy nie mam weny, bądź ochoty po prostu nie tykam się Worda i może to lepiej, ponieważ bardziej skupiam się na pisaniu, niżeli na czasie. 

Następna notka będzie krótsza (jak na razie rozdział trzeci ma najwięcej stron xD). Być może uda mi się go opublikować jeszcze w czerwcu, ale jeśli nie, od razu mówię: NIE PORZUCĘ TEGO OPOWIADANIA. 

Zbyt się w niego wciągnęłam, a wasze wyświetlenia i komentarze nie pozwalają mi na zrezygnowanie z pisania :).  Mam nadzieję, że będziecie czekać!