2018/11/19

Prolog

Tej nocy gwiazdy świeciły jaśniej niż zazwyczaj. Ich blask rozpościerał się po całym niebie, zachęcając wszystkie żywe istoty do opuszczenia swoich azylów, w celu spędzenia późnej pory pod ich sklepieniem. Wyglądały jak zwyczajne ciała niebieskie – lśniące kule, przepełnione kosmiczną materią. A jednak stanowiły pewną różnicę, w porównaniu do wcześniejszych schyłków dnia przynosiły ze sobą posłannictwo, zamierzając sprawić, aby tym razem wszyscy zapamiętali je na zawsze. Gdyby znalazły się bliżej siebie, z pewnością stworzyłyby fantastyczną łunę, kojarzącą się z czymś nadzwyczajnym, wręcz fenomenalnym.
W taki sposób kontemplował pewien marzyciel, ciemnowłosy mężczyzna trzymający w dłoni dopiero co odpalonego papierosa. Znajdował się na zewnątrz, w obszarze należącym do  baru, który podczas letnich wieczorów organizował imprezy pod gołym niebem. Wokół roiło się od innych biesiadników, którzy preferowali napełniać organizmy alkoholem i poruszać się w rytmie głośnej muzyki.
Swoim zachowaniem wyróżniał się od reszty klientów. Wolał upajać się nikotyną, sokiem pomarańczowym i przepięknym niebem, zamiast delektować się piwem i zapraszać atrakcyjne kobiety do tańca. Do tego był sam, siedział bez nikogo przy malutkim stoliku, na którym stała tylko jedna szklanka i popielniczka. Można by rzec, iż przypominał zdziwaczałego pustelnika, kogoś kto do szczęścia potrzebował tylko i wyłącznie siebie. Jego obejście nie zwróciło uwagi imprezowiczów, jakby pozostawał dla nich obojętny, a nawet niewidzialny. W głębi duszy udawał, że czuł się szczęśliwy.
Po upływie dwóch godzin zadecydował, że pora wrócić do domu. Trudno powiedzieć, czemu tak naprawdę się tutaj zjawił, równie dobrze mógł spoglądać w gwiazdy u siebie na balkonie. Po prostu przyszedł, bez bliżej określonego zamiaru. Nie żałował, ale marzył o jednym. Pragnął kogoś poznać, niekoniecznie w tym miejscu.  Kiedy przebywał poza miejscem zamieszkania, owe pożądanie stawało się prostsze do zniesienia. Być może dlatego opuścił swoją enklawę.
Wszakże, nie zdawał sobie sprawy, że pamiętna chwila miała nadejść właśnie tej nocy. 
– Mogłabym pożyczyć papierosa?
Przekręcił głowę w prawo, w stronę z której dotarł do niego przyjemny dla ucha głos. Przed sobą miał nieznaną przedstawicielkę płci pięknej. Kobieta posiadała szczupłe ciało, swobodny kombinezon i przede wszystkim rzadko spotykany kolor włosów. Do tego uśmiechała się apetycznie.
– Jasne – odparł po dłuższej chwili, otwierając paczkę i lekko jąkając się. Zanim ją podał, wyciągnął jednego dla siebie. – Jeśli pozwolisz, dotrzymam ci towarzystwa.
Osobniczka wzruszyła ramionami i usiadła obok.
– Sam na imprezie? – zapytała, nie chcąc siedzieć w totalnej ciszy.
– Na to wygląda – rzucił, nieco skonsternowany. Denerwował się, kiedy rozmawiał z kobietami.
– Nie martw się. Zawsze mogłeś być na moim miejscu i żałować tutejszego pobytu.
Mężczyzna pokiwał powoli głową. Po jakimś czasie skusił się na nią spoglądnąć. Musiał wyglądać na zaskoczonego, gdy zauważył, że dziewczyna odważyła się pierwsza skanować go wzrokiem.
– Nie musiałaś przyjść, skoro nie chciałaś. – ośmielił się odezwać, na co ona parsknęła śmiechem.
– Czasami ciężko być asertywnym wobec przyjaciółek.
Nie przestając chichotać, puściła mu oczko. Na twarzy ciemnowłosego ukazał się szeroki uśmiech. Nieznajoma wydawała się jeszcze bardziej zniewalająca niż wcześniej. Sprawiała wrażenie osoby, która doskonale wiedziała jak zachować się w danej sytuacji. Nie wyglądała, jakby była zażenowana jego obecnością, a nawet gdyby, to doskonale potrafiła to ukryć.
Z niesmakiem lustrował papierosy, które z każdą sekundą spalały się coraz bardziej. Wiedział, że kiedy skończą, dziewczyna odejdzie i nie wróci. Nie zamierzał nawet się przedstawić, takowe scenariusze stanowiły normę w jego życiu. Normalne, że ludzie pojawiają się i znikają, dlatego wolał zapamiętać tylko tych szczególnych. A w obecnym momencie ciężko było stwierdzić, czy kobieta kwalifikowała się do grupy wartościowych osób.
I jak zwykle się nie pomylił.
– Dziękuję bardzo – rzuciła, po czym wstała i odeszła. Oddalając się, pomachała mu na pożegnanie.
Ledwo zdołał unieść dłoń, a nieznajoma zniknęła mu z oczu. Nagle pożałował, iż nie zapytał jak miała na imię. Może akurat okazałaby się tą, na którą czekał. Los lubi płatać niespodzianki, a jego z pewnością od dawna nie obdarzył żadnym upominkiem. Więc czemu dzisiejszej nocy miałby znowu okazać się wyjątkiem?


***


Wyświetlacz telefonu ukazywał dziesięć po północy. Czarnowłosy mężczyzna zamaszystym ruchem schował urządzenie do kieszeni, rzucił puste opakowanie po papierosach do kosza i udał się w stronę parkingu. Przesiedział w barze dłużej, niż zamierzał. Przez ten cały czas lustrował wzrokiem otoczenie, w poszukiwaniu nietypowej kobiety, z którą miał możliwość zamienienia parę słów. Choć już więcej jej nie spotkał, nie żałował swojego wypadu do knajpy. Czasami warto nacieszyć sam wzrok, w końcu jej obraz umknie w niepamięć, a miejsce zastąpi nowy okaz.
Bez trudu odnalazł swoje Mitsubishi, ponieważ ludzie powoli zaczynali zbierać się i odjeżdżać do swoich domów, więc miejsca parkingowe zwalniały się w dość szybkim tempie. Czekając parę minut, odpalił stacyjkę i ruszył. Nie mieszkał daleko, jedyne co musiał, to pokonać trasę, biegnącą przez las. Ostrożnie zbliżył się do pierwszego zakrętu po czym przyśpieszył, nie spodziewając się niebezpieczeństw na drodze.
Był w połowie drogi. Jeszcze kilometr i mógłby w spokoju wjechać na podjazd. Posiadał prawo jazdy od paru lat, nigdy nie zdarzyło mu się spowodować wypadku. Kierował, niczym zawodowiec. Nigdzie nie czuł się tak swobodnie, kiedy siedział za kierownicą. Gdyby potrafił traktować kobiety podobnie jak samochody, możliwe, że od dłuższego czasu byłby żonaty.
Zamyślając się, powrócił wspomnieniami do atrakcyjnej dziewczyny z baru. Próbował przypomnieć sobie, kiedy ostatnio spotkał podobną do niej istotę. W głębi duszy pragnął znowu ją ujrzeć, mimo iż zdawał sobie sprawę, że takowa sytuacja nie nadarzy się ponownie. Chciała tylko papierosa, gdyby nie to, nigdy by do niego nie podeszła. Z resztą i tak sam zaproponował swoją asystę. Laska nie była nim w żadnym stopniu zainteresowana, musiała tylko zaspokoić swoją potrzebę.
Pozostał mu drugi zakręt do pokonania, tym razem nieoświetlony przez żadną latarnię. Nie spodziewał się napotkać na nim żadnego pojazdu, aczkolwiek nie przewidział również możliwości stojącego na krawędzi jezdni człowieka.
Wyglądało to tak, jakby postać nagle wyłoniła się z ziemi. Sprawiała wrażenie nie przeczuwać samotnego kierowcy, jadącego przez mało ruchliwą drogę. Mężczyzna nie zdążył odbić na bok, zbyt późno zareagował. Hamując gwałtownie, odniósł wrażenie, że maska Mitsubishi trzepnęła ciałem osobnika. Pierwszy raz kogoś potrącił. 
Los nasłał na niego nieszczęście.
Niczym torpeda, wypadł z pojazdu i podbiegł do poszkodowanego. Zapalając latarkę w telefonie zdążył stwierdzić, iż miał do czynienia z kobietą. Przybliżając źródło światła, zamarł. To była ta sama dziewczyna co w barze!
Kończąc dzwonić na pogotowie, uklęknął i począł sprawdzać jej czynności życiowe. Na szczęście oddychała, nie wyglądało też na to, aby doznała urazu kręgosłupa. Ułożył jej ciało w pozycji bezpiecznej i przypomniał sobie, że powinien też zaasekurować miejsce wypadku. Drżącymi rękami włączył światła awaryjne. Zanim powrócił do kobiety, przesiedział parę minut na siedzeniu, nie mogąc się otrząsnąć.
Najechał na człowieka.
Prawie go zabił.
Do tego kogoś, o kim myślał!
Sadowiąc się ponownie obok niej, nie potrafił zapanować nad myślami, które podkładały mu same czarne scenariusze. Mam przewalone, pomyślał.
– Przepraszam – wydukał drżącym głosem do siebie. – Prze…
W tym samym momencie kobieta zaparła się dłońmi i uniosła powoli ciało. Kiedy dała radę opierać się tylko jedną ręką, drugą złapała za bolącą głowę. Ciemnowłosy przytrzymał ją, odgarniając włosy, zakrywające jej twarz.
– Jeśli nie masz sił, nie podnoś się – wydukał, łykając co każde słowo ślinę. – Całą winę zwalę na siebie. Obiecuję, że poniosę za to odpowiedzialność!
To co zobaczył, wmurowało go podobnie, niczym chwila zderzenia maski jego samochodu z ciałem obcej osoby.
Dziewczyna powoli wyciągała w jego stronę swoją szczupłą dłoń. Odważyła się nawet patrzeć mu prosto w źrenice. Mógłby rzec, że dawno nie widział tak przepięknych, zielonych oczów. Kąciki jej ust uniosły się lekko do góry.
– Mam na imię Mio – powiedziała.
Mężczyzna zaniemówił. W oddali było słychać dźwięk przybywającej karetki. 




OD AUTORA: Od jakiegoś czasu miałam w planach zacząć nowego bloga. I tak, już na samym początku wiedziałam, że połączenie Itachiego z Sakurą będzie w nim idealne! Choć jestem wierną fanką SasuSaku, przekonałam się do owego paringu (między innymi też dzięki opowiadaniom innych blogerów), więc osądziłam, że warto będzie spróbować. 

Co by tu dodać odnoście prologu? Wydaje się nie wyróżniać, ale taki miałam właśnie plan xD. To tylko wstęp, pamiętajcie. Prawdziwa akcja rozpocznie się już w pierwszym rozdziale! Mam na głowie jeszcze inne notki na swoich blogach, ale postaram się, żebyście nie musieli długo czekać :) 

Do następnej! 




11 komentarzy:

  1. Dzień dobry, witam! Szczerze, przymieszam już się długo do Twojego drugiego bloga, ale jakoś nie znajduję na to czasu. Lubię całą historię przeczytać za jednym razem, ale ostatnio miałam kilka chwil wolności jedynie na śledzenie nowości na innych blogach. Wtedy znalazłam "Mam na imię Mio" i z radością odkryłam, że kojarzę ten nick :D Jestem bardzo podjarana samym faktem ItaSaku, bo ta para skradła moje serce.

    Co do historii, to owa Mio przypomina Sakurę i już na sam wstępie piętrzą się pytania: Czy Sakura podała fałszywe imię? Czy to ktoś inny? Rodzina? Siostra Sakury? Może nawet bliźniaczka? Proszę, nie odpowiadaj na żadne z nich, bo czuję motyle w brzuchu na myśl, co takiego może skrywać ta historia. Zaintrygowałaś mnie i to bardzo.

    Słowo harcerza (o którego nigdy nawet się nie otarłam, a tym bardziej nie byłam), że drugi blog też odwiedzę w najbliższych dniach.

    Pozdrawiam cieplutko. Buziaczki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * przymierzam do Twojego bloga

      Usuń
    2. O mamuniu! Nie spodziewałam się, że szybko dostanę pierwszy komentarz <3. Aż żałuję, że nie znalazłam odrobinki czasu na weekendzie, żeby zajrzeć tutaj, ale naprawdę ostatnie o czym pomyślałam, to o tym, że będę tutaj miała czytelników. Nawet nie wiesz jak się cieszę! Dawno nikt nie sprawił mi tak przyjemnej niespodzianki :*.

      Nie wiem czemu, ale pierwszy raz zrezygnowałam z opowiadania, w którym występowałoby SasuSaku. Kiedy pomysł wpadł mi do głowy, od razu wyparłam młodszego Uchihe, gdyż nie pasował mi tutaj. I tak oto mamy Itasia. Mam tylko nadzieję, że eksperymentowanie z nowym paringiem nie sprawi mi kłopotów. Wtedy będzie wtopa xD

      Dziękuję słońce za opinię. Dodałaś mi motywacji, że uda mi się tego dokonać!
      Nie będę nic spoilerować :*
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hejka! Przybyłam i już się zakochałam na samym wstępie <3
    Szablonik bardzo ładny, ItaSaku też bardzo ładne i mam nadzieję, że historia będzie wciągająca i dłuuuga :)
    Dodaję do linków u siebie i obserwuję i z niecierpliwością czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję <3! Nad szablonikiem chwilę myślałam, nie mogłam się zdecydować i posiadałam wiele różnych koncepcji, aż zdecydowałam się właśnie na ten. I cieszę się bardzo, że mi się udał <3. Co do długości, to opinię pozostawię dla Was. Dla jednego czytelnika blog, który ma np. 12 rozdziałów jest idealny, zaś inny woli przeczytać aż 30 notek, czy więcej. Jak na razie nie będę nic zdradzać na ten temat :>. Mam nadzieję, że uda mi się stworzyć z tego opowiadania naprawdę wciągającą historię (hehe i tutaj płaczą moje amatorskie "zdolności" pisarskie). Jak na razie dochodzę do połowy rozdziału pierwszego, ale zanim dojdę dalej muszę poprawić pewne nieścisłości ;-;.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę ItaSaku i pojawiam się z wielką radością. Z opóźnieniem, co prawda, ale jednak się pojawiam. XD

    Interesujące... Czy kobieta o zielonych oczach i niespotykanym kolorze włosów to Sakura? Ale jeśli tak, to czemu przedstawiła się inaczej? Czy się ukrywa? Czy... dobra Eleine, ogarnij się, bo zaraz się okaże, że sama napiszesz nową historię. :)

    Pięknie, Itachi, po prostu pięknie. XD
    Poznajesz dziewczynę w barze, a chwilę później potrącasz ją autem. Świetny sposób na podryw, nie ma co. ^^

    Komentarz króciutki, bo mamy tu niestety tylko prolog. Czekam na więcej. :D
    Pozdrawiam ciepło. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opóźnieniem się nie przejmuj, sama mam często takie zaległości na blogach, że aż głowa boli i nie raz zastanawiałam się kiedy na nie czas znajdę XD. Ano powoli będziesz się o wszystkim dowiadywać. Super, że zadajesz sobie wiele pytań, o taki rezultat mi właśnie chodziło w prologu :D Chciałam, aby wyszedł tajemniczy ^^

      Hahahaha, takim mężczyzną tylko może okazać się ktoś z Uchihów XD Itachiemu, bądź Sasuke wybaczyłabym, jakby mnie któryś trzepnął na ulicy. Z innym knypkiem nie byłoby takiej mowy XD

      Dziękuję, że wpadłaś <3

      Usuń
  5. Prolog mnie niesamowicie zauroczył! Sama już nie pamiętam, jak tu trafiłam. Chyba skakałam od bloga do bloga i patrzyłam polecane przez każdego, ale mam w zwyczaju tyle dodawać do zakładek, że potem zapominam i przychodze dość późno XD
    Wydaje mi się, że ta opowieść będzie niesamowicie ciekawa. Wow, muszę raz jeszcze przeczytać opis i co oznacza "Mio". Czy to rzeczywiście jej imię, czy wkrótce pozna to prawdziwe? Bo coś mi się wydaje, że nie zamieniłabyś Sakury na Mio :x

    Shirana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam! Tyle blogów zapisanych w zakładkach, a tu dupa, za mało czasu na nie ;--;. Wiec doskonale Ciebie rozumiem i naprawdę jest mi cieplutko na serduszku, że trafiłaś tutaj <3 Oj to tylko zmiana imienia, Haruno zawsze pozostanie Sakurą :D "Mio" według Japończyków oznacza piękną więź ^^ A jaki to będzie miało sens w kontekście opowiadania to się wszystko dowiecie XD

      Usuń