Sakura
Haruno kierowała się do miejsca, które wskazał jej doktor Kiba Inuzuka. Nowy
nocleg znajdował się w odległości dwudziestu pięciu minut drogi, którą musiała
pokonać na nogach. Spacerowała powoli, zachwycając się widokami. Tutejsza
architektura różniła się od tej, jaką pamiętała z dużych miast swojej wyspy.
Miała wrażenie, iż budynki w Konoha zachowały swoją tradycję z przeszłości.
Nawet te nowoczesne przypominały wyglądem typową zabudowę świątyń japońskich.
Do tego wyłaniające się z każdej strony pasma górskie sprawiały, że zwyczajny
spacerowicz mógł czuć się jak w bajce.
Miejscowość
posiadała również bardzo wąskie ulice. Różowo włosa zastanawiała się, jak w
niektórych zakamarkach mieszkańcy potrafili zaparkować własne samochody,
zwłaszcza, iż większość z nich posiadała naprawdę odjechane fury. Prawie każdy
domek pełnił funkcję apartamentu dla gości. Tutejsi musieli nieźle na tym zarabiać, przeszło jej
przez myśl. Teraz nie dziwiła się, czemu przybysze z całego kraju
zjeżdżali właśnie do Konohy.
Gdyby przybyła tutaj w przeszłości, zapewne
myślałaby o przeprowadzce do krainy Alp Japońskich tuż po studiach. Jej życie potoczyłoby się inaczej i być
może mieszkałaby w jednym z tych rezydencji, z mężem, potomkami i nigdy nie
wpadłaby na pomysł o ucieczce z ojczyzny. Z jednej strony odczuwała ulgę, zaś z
drugiej jej serce zaciskało się na każde wspomnienie, związane z ostatnimi
latami.
Do
czynów, które kiedyś dokonała przyczyniły się dwie osoby, dość blisko z nią
związane. Nie popełniłaby
grzechu, gdyby nie oni, a teraźniejszość wyglądałaby kompletnie inaczej.
Ino i imię pewnego mężczyzny
przyprawiały ją o mdłości.. Mimo iż każdy z nas powinien odpowiedzieć za złe
czyny, tak Haruno nie miała zamiaru. Skoro inni nie zostali ukarani, to czemu
ją miałoby to spotkać? Zwłaszcza, iż zamierzała zacząć wszystko od nowa, z dala
od winy, Japończyków i wszystkiego co z tym krajem związane.
Jej
pewność siebie znikała równie szybko jak się pojawiała. Tak naprawdę nigdy nie
mogła być pewna czy wszystko się dobrze potoczy. Nie planowała wylądować w
szpitalu, już takowy fakt spowodował, iż poczęła wątpić we własny plan. Powinna
była dopracować go przed rozpoczęciem realizacji, zaś czas gonił ją szybciej
niż to sobie mogła wyobrazić.
Choć
próbowała się uspokoić, co chwilę powracała do sytuacji w szpitalu. Wciąż
pozostawała w szoku przez lekarza. Nie spodziewała się, że mężczyzna z tak
niewielkiej miejscowości zainteresuje się nowym przybyszem, który mógł być jak
każdy inny wczasowicz. Do tego dwójka policjantów, na których również musiała
się napatoczyć. Obcy głos podpowiadał jej, że prawdziwa zabawa miała dopiero
się zacząć. Skoro na samym wstępie potrafiła popaść w kłopoty, wolała nie
przewidywać następnych niespodzianek.
—
Na pewno Mio powinnaś uważać na samochody — szepnęła do siebie. Nie wiedząc
dlaczego, zaczęła się śmiać ze swoich słów. Trzy osoby przechodzące obok
patrzyły na nią niczym na idiotkę. Haruno zbyła ich ruchem dłoni i szła dalej.
Nowe
imię wybrała przypadkowo. Zdawała sobie sprawę z jego znaczenia (w końcu „piękna więź” brzmiała zachęcająco),
aczkolwiek nie to stało się powodem jej decyzji. Myślała o różnych mianach, ale
„Mio” przyszło jej do głowy, kiedy pewnego razu spacerowała sobie po ulicach
Fukuoki. Przechodziła obok budowy Tajwańskiej firmy, specjalizującej się w
produkcji systemów GPS. Na jednej ze ścian budynku widniało logo nazwy
korporacji:
Mio Technology
Osądziła,
że owe imię do niej pasowało. Było ładne i w żaden sposób nie kojarzyło się z
tym wcześniejszym. Wciąż musiała się do niego przyzwyczaić, ale potrafiła
przyznać, iż bardziej podobało jej się niż stare. Brzmiało równie kobieco i
sympatycznie, zakrywając brudy prawdziwej osobowości Haruno.
Była
coraz bliżej celu. Zza rogu wyłonił się średniej wielkości, dwupiętrowy domek,
o adresie podanym przez doktora. Drewniana zabudowa przyciągała uwagę i z
pewnością zachęcała wielu klientów. Przez moment kontemplowała, czy właściciele
posiadali wolny pokój jednoosobowy. Nie chciała spać z kimś obcym. Świat jest w końcu tak mały, że nie
trudno spotkać kogoś znajomego.
Budynek
ogradzał wysoki, pomalowany na ciemno brązowo płotek, który ciekawie
kontrastował z zieloną okolicą. Haruno spodziewała się domofonu przy furtce,
dlatego zdziwiła się, kiedy podchodząc bliżej nie znalazła takowego sprzętu. Bez wahania nacisnęła klamkę i weszła. Krocząc po kamiennej kostce odegnała od
siebie negatywne wyobrażenia. Popadała w manię unikania istot własnego gatunku,
co we wschodnich krajach Azjatyckich graniczyło z cudem. Czasem żałowała, że
nie urodziła się na jakimś pustkowiu na północy, bądź w państwie z niewielkim
odsetkiem ludności.
Gdyby
chorowała na Hikikomori nie miałaby żadnych problemów. Zamknięta w pokoju,
potrafiłaby bezproblemowo odizolować się od innych.
W
przyszłości straciła wszystkich bliskich, nie utrzymywała nawet kontaktu z
rodziną. Kiedy się urodziła jej ojciec zmarł, a matka odeszła dwa lata temu,
walcząc od dłuższego czasu z białaczką. Na studiach powoli niszczyły jej się
relację ze znajomymi, aż w końcu pozostała sama, nie wiedząc nawet czemu. Choć
pracowała w przychodni jako psycholog, z nikim nie zakolegowała się w takim
stopniu, aby móc się komuś wyżalić z własnych problemów.
Przez
dłuższy czas zastanawiała się, co takiego w życiu zrobiła nie tak. Ludzie
przestali się do niej odzywać tak nagle, nie mając żadnego powodu. Poza
najlepsza przyjaciółką nie pokłóciła się z nikim innym. Choć potrafiła być
bezpośrednia, starała się dobrze pielęgnować swoje relacje ze znajomymi. Nigdy
nikogo nie zlała, starała się być fair wobec nich, a to wszystko odwróciło się
przeciwko niej. I nikt nie wiedział dlaczego.
Czy
się tym przejmowała? Można powiedzieć, iż na początku tak. Dopiero z czasem
przyzwyczaiła się do samotności. Trudno jej było wyrazić co czuła. Ciężko
wytłumaczyć, jak to jest odnosić wrażenie pustki, której samej w sobie nie
można zdefiniować. Odosobnienie przypomina taką próżnię, w której człowiek
zadaje sobie milion pytań, a i tak nie znajdzie żadnej odpowiedzi. Jestestwo
Haruno stało się właśnie taką nicością, wakuum należącym do niezajętej
przestrzeni.
Stając
przed drzwiami, zmusiła się do uniesienia dłoni i wciśnięcia dzwonka. Głośny
odgłos rozbrzmiał po holu. Choć drzwi tak naprawdę mogły być otwarte, wolała
zachować się przyzwoicie i grzecznie poczekać na przyjście właściciela.
—
Witam w hoteliku Keiryū! — zaświergotała pociesznie pewna osoba.
Jej
oczom ukazała się dość tęga i niska kobieta w średnim wieku. Miała jasne, nieco
siwawe, spięte w kucyk włosy i czerwone policzki od rumieńców. Na sobie nosiła
postarzałą sukienkę, z paskiem zapiętym wokół tali, który w żaden sposób nie
pomagał jej wyszczuplić. Mimo wszystko, sprawiała wrażenie sympatycznej osóbki.
Nazwa
budynku oznaczała górski potok i najwidoczniej pomysłodawca wpadł w dziesiątkę,
gdyż nieopodal faktycznie przepływał strumień, który ulicę dalej zamieniał się
w niewielki wodospad. Wybudowano nad nim niewielki mostek, po którym Haruno
miała okazję się przejść.
—
Chciałabym zapytać, czy byłaby możliwość zdobycia pokoju dla jednej osoby na
parę nocy? — Pośpiesznie zadała pytanie.
Na
twarzy właścicielki zagościł szeroki uśmiech.
—
Kochaniutka, lepiej trafić nie mogłaś — odparła, przyprawiając Haruno o napad
szczęścia.
W
jednym momencie miała ochotę przytulić Inuzuke i mu podziękować. Typ znał się
na rzeczy, co wydawało w pewnym stopniu przerażające. Domyślał się czego
oczekiwała, aczkolwiek gdyby nie on, prawdopodobnie wciąż tułałaby się po
Konosze w poszukiwaniu noclegu. O niczym innym tak nie marzyła jak o spokojnej
nocy, spędzonej w odosobnieniu.
—
Świetnie! W takim razie chciałabym go wynająć na kilka dni. — Zastanowiła się
na moment. Tylko na ile? Tego nie przemyślała. Widząc ciekawski wzrok
właścicielki kontynuowała — Na razie zapłacę za dwie noce.
—
W każdej chwili będziesz mogła przedłużyć termin. — Puściła do Haruno oczko.
Poprowadziła
ją do środka. Wnętrze wydawało się jeszcze bardziej obszerne niż cały
zewnętrzny gmach. Domek nie posiadał recepcji, w końcu to nie był typowy hotel.
Sakura przebywała częściej w plażowych kurortach, dlatego obecność tutaj
przyprawiała ją o wcześniej niespotykane odczucia. Mimo iż musiała podać swoje
dane, wiedziała, że prywatni właściciele domów wypoczynkowych działali na nieco
innych zasadach. Jeśli ktoś chciałby ją odnaleźć,
musiałby się postarać i posprawdzać każdy taki budynek z osobna. W hotelu łatwo
odszukać kogoś bez problemu, dlatego odrzuciła możliwość zatrzymania się w
takim miejscu.
Właścicielka
zniknęła na chwilę, zostawiając ją na korytarzu. Pomaszerowała po klucz do jej
pokoju. Różowo włosa oparła się o drewnianą ścianę i skierowała wzrok na przeciwległą
ścianę. Widniał na niej napis „OD WCZASOWICZÓW”, a pod nim wiele zdjęć,
oprawionych w ramki. Pokusiła się, aby podejść bliżej i się im przyglądnąć.
Na
większości znajdowały się szczęśliwe rodzinki z pozdrowieniami dla
właścicielki. Najwidoczniej w taki sposób dziękowali jej za mile spędzone
wakacje w Konosze. Sakura nigdy wcześniej nie spotkała się z czymś takim.
Zadziwiające czego mogła jeszcze w życiu doznać. Wystarczyło tylko wyjechać ze swojego obszaru i
poczuć się kimś innym. Ino powiedziała jej kiedyś, że trzeba urwać się z domu,
chociaż po to, aby zamienić się na parę dni w wolnego ptaka, opuszczającego
własną klatkę. I dopiero teraz zrozumiała co miała na myśli.
Przepiękne
widoki, niespotykana architektura, podziękowania dla posiadacza pensjonatu,
wpadka z amnezją – tego wszystkiego nie spotkała na swojej wyspie przez tyle
lat. Pierwszy raz, odkąd zebrała się w sobie, zrozumiała, że zaczęła coś u
siebie zmieniać. Skoro wystarczyło przybyć do innego rejonu ojczyzny, pragnęła
wyobrazić sobie, co ją będzie czekać za granicą. Już teraz była kimś nowym, a z
każdym innym miejscem zacznie na nowo dopracowywać swoją postać.
Jestem
Mio i za żadne skarby nie chcę stać się z powrotem Sakurą, szepnęła w myślach.
Wciąż
wertując po zdjęciach, natrafiła na jedyne, czarno-białe. Nie przedstawiało
odległych czasów, po prostu ktoś zechciał użyć filtra, który ładnie komponował
się z ciemną ramką. Haruno przybliżyła się do niego niewyobrażalnie blisko,
omal nie dotykając szybki czubkiem nosa. Zamarła, kiedy zdała sobie sprawę, że
znała majaczącą za nią postać. Serce zatłukło w jej piersi. Błyskawicznie
odskoczyła od ściany, nie mogąc w to uwierzyć.
—
Nie… nie wierzę, przecież… — Ledwo potrafiła wydusić z siebie słowa.
—
Ciebie również się nie spodziewałem.
Przy
wejściu na klatkę schodową stał krzyżujący ręce policjant, na którego
najwidoczniej została skazana po przyjeździe do Konohy. Nie był ubrany w strój
funkcyjny, tylko w luźne spodnie i bluzę. Sakura pozostawała cicho, nie chcąc wdrażać się w
żadną dyskusję. Choć jego wzrok nalegał, aby się odezwała, próbowała się
powstrzymać.
Policjant
skrzywił się, najwyraźniej oczekując u niej takową reakcję. Wokół siebie
roztaczał aurę, którą nie sposób było określić. Z jednej strony Haruno miała
wrażenie, jakby mogła bezproblemowo wyjaśnić z nim sobie wszystko, zaś z
drugiej sprawiał, że jej usta wolały pozostawać zamknięte. Mimo iż był bardzo
przystojnym mężczyzną, wydawał się udawać porządnego człowieka. Według Sakury,
zachowywał się w podobny do niej sposób, dlatego mogła snuć takowe
przypuszczenia. Sama skrywała prawdę o sobie, potrafiła więc rozpoznać wzrok
człowieka, który w pewnym stopniu nie ukazywał całego siebie w stu procentach.
—
Zamierzasz tak stać i nic więcej się nie odezwać? — zadał pytanie.
Nieco
zdenerwowany skanował ją od stóp do głów. Malutka kropelka potu pojawiła się na
jego czole i niezauważalnie spłynęła po twarzy. Dłonie złączył za sobą, nie chcąc
aby ujrzała ich drżenie. Denerwował się
jej milczeniem.
—
Chyba musimy sobie wytłumaczyć parę spraw. — Nie dawał za wygraną.
Haruno
w końcu uległa. Jeśli ich rozmowa była konieczna, wolała mieć ją za sobą.
—
Mam nadzieje, że nie jesteś tutaj w sprawach służbowych — rzuciła opryskliwie.
Choć powinna wierzyć w zbiegi okoliczności, tak teraz wolała zaufać własnej
intuicji.
Kąciki
jego ust uniosły się lekko do góry. Sakura poczerwieniała na twarzy. Po części
ze złości, po trochu z zawstydzenia. Już raz przyłapała się na niepotrzebnym
wlepianiu w niego ślepi. Spuściła wzrok, nie mogąc dłużej przyglądać się jego
hipnotyzującym oczom.
—
Itachi Uchiha — powiedział, wyciągając dłoń. Dziewczyna nie zamierzała
odwdzięczyć gestu.
—Twoje
imię nie jest mi potrzebne — odparła, pamiętając jak do niego zwracali się inni
w szpitalu. Jakaś jej część zmuszała ją do dotknięcia jego skóry. Ledwo zdołała
się powstrzymać.
Uchiha
uniósł jedna brew do góry.
—
Myślałem, że zechcesz poznać pełne nazwisko osoby, która doprowadziła cię do
takiego stanu. — Widząc jak przekrzywiła ze zdziwieniem głowę na bok, wolał
wytłumaczyć — no wiesz, ta sprawa w szpitalu i tak dalej.
Haruno
westchnęła przeciągle. Naprawdę miała w dupie czy potrącił ją policjant, czy
nie. Równie dobrze mogła stracić rękę, a to i tak by jej nie powstrzymało przed
opuszczeniem kraju. Nie zamierzała się
już dalej odzywać. Mężczyzna jak najbardziej był w jej typie, w końcu od zawsze
miała pociąg do ciemnych oraz spiętych włosów. Prawie każdy jej facet wyglądał
podobnie. Pech zechciał, że właśnie na takowego musiała tutaj trafić.
Podenerwowana
oczekiwała gosposi, której najwidoczniej nie spieszyło się z przygotowaniem
tymczasowego lokum. Postukiwała stopą o posadzkę, nie pozwalając, aby
zapanowała między nimi niezręczna cisza. Próbowała się uspokoić, jednakże na
próżno. Ze wszystkiego najbardziej drażnił ją fakt, że niejaki Itachi nie
przestawał się jej przyglądać. Zachowywał się trochę dziwacznie, zważywszy na
fakt, iż na jego miejscu każdy normalny człowiek unikałby kogoś, kogo
poszkodował.
Z
każdą kolejną chwilą Sakura odczuwała coraz większe zniecierpliwienie. Nie
wpadła na żaden pomysł, aby przestać myśleć o policjancie, który wcale nie
zamierzał zostawić jej w spokoju. Wręcz przeciwnie, miewała dziwne przeczucie,
że interesował się nią aż za bardzo. Próbowała okłamać siebie, że to tylko jej
głupie wymysły, aczkolwiek gdyby tak było w istocie, ciemnowłosy mężczyzna
zniknąłby dawno z jej pola widzenia.
—
Przepraszam za chwilową nieobecność, ale zawieruszyłam gdzieś klucz do
jednoosobowego pokoju. — Właścicielka pojawiła się niespodziewania, stając się
dla Haruno oczekiwanym zbawieniem. Dziewczyna bez żadnych pohamowań stanęła
obok, czekając, aż pulchna kobieta otworzy pomieszczenie.
Kątem
oka spoglądnęła na miejsce, w którym stał policjant. Teraz było puste, jakby
mężczyzna ulotnił się za sprawą pstryknięcia. Mimo wszystko poczuła przyjemną
ulgę. Przez pewien czas miała wrażenie, iż popada w paranoję. Doktor Inuzuka
okazał się niczym w porównaniu do Uchihy. Nie oczekiwała spotkać tutaj
dziwaków. Najwidoczniej taki typ osobowości był charakterystyczny dla Konohy.
Wchodząc
do pokoju, doznała wrażenia, jakby zamieszkiwała w lesie. Drewniane ściany
ciekawie reprezentowały się przy tapecie iglastych drzew, która pokrywała tylko
jedną część elewacji. Przy niej znajdowało się dość duże, jak dla jednej osoby
łóżko. Poza nim, jej oczom ukazał się telewizor, szafa, zielony fotel oraz
ciemny dywan. Musiała przyznać, taki wystrój przypadł jej do gusty.
Przyzwyczajona była do nowoczesnych mebli, więc nieco inny styl robił na niej
wrażenie.
Zastanawiała
się, czy nie wypytać właścicielki o Itachiego. Trudno jej było stwierdzić co
robił w tym samym miejscu co ona. Spodziewała się go prędzej napotkać na byle
jakiej ulicy, w trakcie policyjnego patrolu, niż tutaj, w hotelu. Czyżby Kiba
Inuzuka maczał w tym swoje palce? Owa myśl była dość wiarygodna, zważywszy na
fakt, iż trójka mężczyzn zachowywała się w szpitalu tak, jakby znali się od
dłuższego czasu. Jeszcze brakowało, aby natknęła się na drugiego, niskiego
funkcjonariusza prawa.
—
Mam nadzieję, że pokój spełnia pani standardy — odezwała się właścicielka,
uśmiechając się ciepło.
Haruno
zdecydowała się zaryzykować. W końcu mieszkańcy mniejszych miejscowości
wyróżniali się wiedzą na temat tutejszych. Czasem plotkowanie miewało swoje
korzyści.
—
Jest przytulny. Naprawdę cieszę się, że znalazłam coś dla siebie — odparła,
chcąc zrobić na niej dobre wrażenie. Kobieta wyglądała na uradowaną, więc chyba
jej się udało.
—
Jakby pani potrzebowała czegoś, albo miała jakieś pytania, proszę się nie
krępować!
Sakura
zamyśliła się na moment, próbując idealnie dobrać słowa. Nie mogła wyjść na
podejrzaną nieznajomą, aczkolwiek refleksja na temat policjanta nie dawała jej
spokoju.
—
W zasadzie to chciałabym zapytać o jedno — zaczęła, ponownie zaczynając się denerwować.
—
Zamieniam się w słuch.
—
Czekając na pokój natkną się na mnie Itachi Uchiha. Czyżby tez tutaj nocował?
Gosposia
uniosła brew.
—
Wy się znacie?
Sakura
odwróciła wzrok, nie chcąc siebie zdemaskować.
—
Można tak powiedzieć.
—
Pan Uchiha wynajmuje pokój od jakiegoś czasu — zaczęła, ukrywając zdziwienie. —
Można by powiedzieć, że tutaj mieszka i nie wygląda na to żeby szukał czegoś
nowego. Mnie tam to nie przeszkadza, przynajmniej mam co miesiąc napływ
gotówki. Jest stróżem prawa w Konoha, więc jego obecność odstrasza wandali i
rabusiów.
—
Ma pani z niego same korzyści — odparła Sakura żartobliwie.
Właścicielka
zachichotała.
—
Na jego miejscu już dawno bym się wyprowadziła. Na dłuższy czas bywam męcząca, na
czym sam się nie raz przekonał. — Mrugnęła okiem. — Z resztą skoro pani go zna
to wie, że nie jest zbyt skory do dłuższych konwersacji.
—
Oj tak — skłamała, byleby się nie wydać.
—
Może w końcu się otworzy przy znajomej — rzekła, szturchając ją w bok łokciem.
— Musze przyznać, jakbym była o paręnaście lat młodsza, robiłabym wszystko,
żeby go zdobyć.
Sakura
parsknęła śmiechem, przyswajając jej poczucie humoru. Wystarczyło parę minut
rozmowy, a była skłonna stwierdzić, iż polubiła osobowość starszej kobiety. Do
jednego musiała się zgodzić, choć mężczyzna wydawał się osobliwy, nadrabiał
wyglądem, na co zapewne niejedna się skusiła. Dlatego wolała nie ryzykować.
Zostając
sama, runęła na łóżko, spoglądając w sufit. Czekało ją wiele do zrobienia,
jednakże najpierw próbowała odsapnąć i się wyciszyć. Choć nie przypadł jej
aktualny obrót wydarzeń, musiała stwierdzić, iż dawno nie przeżyła czegoś
nowego i ciekawego. Owszem, wolała uniknąć wypadku, aczkolwiek dzięki niemu
pojęła, iż jest w stanie pokolorować własne życie. A każdy wie, że najlepiej
jest zaczynać od najdziwniejszych sytuacji.
***
Itachi
wyszedł z posterunku ze skwaszoną miną. Automatycznie skierował się do swojego
samochodu. Po drodze odpalił papierosa, zaciągając się pospiesznie i nerwowo.
Posiadał wielki mętlik w głowie, który nie pozwalał mu się ani na monet
uspokoić. Zdawał sobie sprawę, że sam spowodował własne podenerwowanie, jednak
próbował niepotrzebnie zwalić winę na coś, lub kogoś innego. Na próżno, w końcu
znalazł się w ciężkiej sytuacji i musiał z tego wszystkiego jakoś wybrnąć.
Zostając
policjantem, doskonale wiedział za jakie przewinienia groziło zawieszenie w
pełnieniu funkcji stróża prawa. Jakikolwiek zawód powiązany z prawem nie
zezwalał na karalność wśród pracowników, a tym bardziej powodowania wypadków
ulicznych. Za potrącenie człowieka również ponosił odpowiedzialność, dlatego
Itachi Uchia znalazł się w jednym wielkim bagnie. I nie wyglądał na to, aby
szybko się z niego uwolnił.
Spodziewał
się zwolnienia dyscyplinarnego, wszakże doktor Inuzuka wziął wszystko na własne
ramiona. Kiba zdążył przed wypisaniem Mio ze szpitala zapytać, czy chce złożyć
na Uchihę zeznanie. Kobieta nie zamierzała nikogo pozwać, co trochę dziwiło
czarnowłosego. Nie pamiętała swojego imienia, więc oznaczało to dla niego, że
doznała uszczerbku na zdrowiu w formie amnezji. Rezygnując z rozprawy uratowała
mu sytuację, ale samej sobie nie przysporzyła żadnych korzyści.
Podobnie
bywało ze zgwałconymi kobietami, które wstydziły się opowiadać na posterunku o
krzywdzie, jaką doznały przez jakiegoś zwyrodnialca. Być może Mio również miała
powód, żeby pozostawać cicho. Nie ważne jak bardzo pragnął zagłębić się w te
tajemnicę, zdrowy rozsądek podpowiadał mu, aby przystopować. Najważniejsze, że
nie został wyrzucony z pracy. Co dziwne, za sprawą osoby, którą poszkodował.
Kończąc
palić, wyrzucił papierosa w krzaki i zamierzał wsiąść do samochodu, kiedy po
placu rozległ się znajomy głos. Odwracając głowę ujrzał niskiego mężczyznę,
który biegł w jego stronę.
—
Nawet nie wiesz jak mam ochotę cię ukatrupić! — warknął Sasori, łapiąc
zadyszkę. — Tylko nie próbuj przede mną uciekać!
Itachi
puścił jego słowa mimo uszu i usadowił się na siedzeniu Mitsubishi. Poczekał na
przyjaciela, który błyskawicznie znalazł się na miejscu pasażera. Liliput łapał
przez chwilę powietrze, po czym zmarszczył czoło i skrzyżował ręce na piersi.
Trudno powiedzieć czy wyglądał bardziej na wściekłego, czy obrażonego.
Najwidoczniej nie potrafił wybaczyć Itachi’emu jego przewinienia.
—
Co cię podkusiło, żeby w nią wjeżdżać — kontynuował, przypominając sobie, że
podobne pytanie zadał mu, kiedy jechali do szpitala.
Uchiha,
niczym zahipnotyzowany patrzył przed siebie, nie zamierzając mu odpowiadać
kolejny raz na to samo. Rozumiał jego troskę, ale mimo wszystko miał dość tej
całej sytuacji.
—
Odkąd dostaliśmy się do policji, byliśmy towarzyszami — żalił się, nie mogąc
pogodzić się z zaistniałą okolicznością. — Teraz nawet nie wiem, z kim będę
musiał współpracować.
—
Mam to w dupie.
Sasori,
niczym oparzony spojrzał na niego.
—
Że co?!
Nieraz
miał ochotę wytknąć mu nieodpowiednia reakcję w trakcie rozmowy, co między
innymi odstraszało kobiety, z jakimi próbował się związać. Uchiha był
bezpośrednim człowiekiem, któremu przede wszystkim brakowało empatii.
—
To nie przypadek, że ją potrąciłem — powiedział prędzej do siebie, niż do
towarzysza.
Chwilę
minęło, zanim Sasori zrozumiał, kogo miał na myśli,
—
Itachi, w jakim ty kurwa świecie
egzystujesz? Przecież mogłeś stracić robotę!
—Mówię
ci, tym razem to musi być ona.
Poczuł
dłoń która uderzyła go po twarzy. Skrzywił się, pocierając zbolały policzek.
Nieraz dostał od przyjaciela i za każdym razem mu się należało. Najwidoczniej i
teraz miał ku temu ważny powód.
—
Skończ wreszcie o niej mówić — powiedział stanowczym tonem Sasori. — Naprawdę
mam tego dość. Nigdy jej nie spotkasz. Ona pojawia się tylko i wyłącznie w
twoich snach, a swoim bzikiem na jej punkcie nie sprawisz, że nagle pojawi się
w naszym świecie.
Wiedział,
że swoją wypowiedzią wbił przyjacielowi nóż w serce, ale wolał pozostawać z nim
w szczerych stosunkach. Odkąd się znają, Uchiha opowiadał mu o niejakiej Mio,
która dość często nie pozwalała mu spać. Od samego początku miał wrażenie, że
to był po prostu przypadek. Każdemu z nas mogła się przyśnić randomowa osoba,
którą nasz mózg począł lokować w różnych snach. Choć sam nie doznał czegoś
podobnego, tak uważał, że Itachi popadał w jakąś paranoję.
—
Nie potrafię — odarł czarnowłosy.
Sasori
westchnął zrezygnowany.
—
Obiecaj mi jedno.
Itachi
uniósł jedną dłoń do góry, dając mu do zrozumienia, że nie musi dalej ciągnąć
tej rozmowy. Doskonale wiedział do czego zmierzał.
—
Masz moje słowo.
—
Na pewno?
—
Na sto procent.
Sasori
wyglądał jakby kamień mu spadł z serca.
—
Potrafisz być nieobliczalny — stwierdził i z głupawym uśmiechem objął go za
bark. A raczej próbował tam dosięgnąć.
Uchiha
zaśmiał się krótko.
—
Już żadnej Mio nie zrobię krzywdy.
Ruszyli
z miejsca parkingowego i skierowali się do centrum Konohy. Z radia leciała
piosenka „Simply the best” w
wykonaniu Tiny Turner. Sasori śpiewał wraz z wokalistką, przez co Uchiha zmusił
się do zasunięcia szyb. Uwielbiał tego krasnala i gdzieś w głębi duszy poczuł
uczucie przykrości. W końcu od zawsze stanowili zgrany duet, a wszystko runęło
nagle, jakby los był niewystarczająco okrutny.
Kiedy
czerwono włosy wył (ponieważ tego nie można było nazwać śpiewem), Itachi
zanurzył się w myślach. Miał wrażenie, że imię kobiety z jego snu nie było
przypadkowe. W końcu „Mio” oznaczało piękną więź, a jemu właśnie tego brakowało
do szczęścia. Chciał poczuć jak to jest być prawdziwie kochanym przez kobietę.
Miał dość przedstawicielek płci pięknej, które pragnęły z nim tylko uprawiać
seks, zamiast na poważnie się związać. Z bliżej nieznanych powodów był
przekonany, że Mio, którą potrącił, mogła okazać się tą właściwą.
Raz
miał koszmar, w którym rozpędzonym samochodem wpadł w dziewczynę o
niespotykanym wyglądzie. Do tego ofiarą ostatnio spowodowanego wypadku okazała
się postać, posiadająca nie tylko różowe włosy, ale również przepiękne imię.
Więc czy to był tylko i wyłącznie przypadek? Itachi miał nadzieję, ze w końcu
poznał kogoś, kto będzie gotów zaakceptować jego jestestwo. Po prostu marzył o
swojej Mio.
***
Promienie
światła przyjemnie oświetlały pomieszczenie, ogrzewając wszystko wokół. Część z
nich odbijała się od ciemnozielonej tapety, przedstawiającej las. Kolorystyka
pokoju imitowała spokój oraz ciszę, czego nie sposób było doznać w zwyczajnym,
hotelowym wnętrzu. Być może właśnie takowy wystrój przyciągał turystów do tego
miejsca. W końcu niejedna osoba miewałaby wrażenie, iż naprawdę miała okazję
nocować pod skupiskiem borów.
Różowo
włosa kobieta przekręciła się na drugi bok i pod naporem światła mimowolnie
rozchyliła powieki. Leżąc, przytulała do swojego ciała zmiętoszoną pościel i
bez żadnych przeszkód mogła stwierdzić, że dawno nie wyspała się tak dobrze jak
dzisiejszej nocy. Brakowało jej chwili spokoju, rozluźnienia od
przytłaczających sytuacji oraz wygody. Nie lubiła spać podczas podróży,
ponieważ wolała mieć nad wszystkim kontrolę, dlatego noc spędzona w
uprzywilejowanych warunkach stała się dla niej rzeczą świętą.
Zanim
zasnęła, zastanawiała się po co zdecydowała się ulokować pod jednym dachem z
nieprzewidywalnie odmiennym mężczyzną, którego musiała spotykać na każdym
kroku. W końcu każda osoba mogła pokrzyżować jej plany. Zmęczenie wzięło jednak
górę nad rozsądkiem i zmusiło jej jestestwo do naładowania sił. Próbowała sobie
wmawiać, iż polecony nocleg przez Kibe, w którym natknęła się na Itachi’ego to
istny przypadek. Choć ten dziwny zbieg okoliczności troszeczkę ją przerażał, starała
opanować się i skupić na ważniejszych sprawach.
Wstając, przeciągnęła się i zdecydowała zabrać do roboty. Na początku wykonała
podstawowe czynności, jakimi było przebranie się i kupienie w najbliższym
sklepie czegoś co mogła skonsumować na śniadanie. Potem umyła zęby, rozglądnęła
na krajobraz rozpościerający się za oknem i usadowiła wygodnie w fotelu, od
czasu do czasu spoglądając do galerii w telefonie.
Czy
posiadała w niej coś ciekawego? Można by rzec, że tak, zważywszy na fakt, iż
nie miała zwyczaju lokować tam byle jakich zdjęć. Znajdowały się w niej zrzuty
ekranu miejscowości, przez które zamierzała przejechać, byleby dostać się do
nowego świata. W notatniku zapisywała w jaki dzień i o której godzinie
przyjeżdżała do miast i miasteczek. Rozplanowywała tak plan działania, który w
każdej chwili mogła polepszyć i urozmaicić. Następny krok chciała postawić w
Nagano, nieco większym mieście, z którego
bez problemu dotarłaby do Kanazawy i kolejnych miejsc, aż znajdzie się w punkcie kulminacyjnym jakim
będzie Sapporo.
Dopiero
zbliżając się do Sapporo, zdecyduje do którego państwa będzie wolała wylecieć.
Jak na razie wygrywały Stany Zjednoczone, a dokładniej Portland, zważywszy na
fakt, iż można do niego było bezpośrednio dolecieć z Japonii. Wszystko jednak
pozostawało pod wielkim znakiem zapytania, ponieważ jej krótki pobyt w Konoha
pokazał, że nie wszystko potrafi iść po ludzkiej myśli. Przeszukała różnych
przewoźników i skrzywiła się, widząc niezłą sumę pieniędzy, jakiej będzie się
musiała pozbyć.
Żeby
zaoszczędzić chociaż na Internecie, postanowiła włączyć wifi. Tak jak się
spodziewała, potrzebowała hasła, gdyż sieć była zaszyfrowana. Przeszukała różne zakamarki w pokoju i nigdzie
nie znalazła żadnej informacji, która by coś o nim wspomniała. Ostateczną
możliwością okazało się znalezienie właścicielki. Przez moment Sakura wątpiła,
aby kobieta wiedziała co to takiego jest bezprzewodowa sieć komputerowa,
aczkolwiek postanowiła spróbować.
Wychodząc
z pomieszczenia pierwsze co zrobiła to zamknęła drzwi na klucz. Spodziewała się
wszystkiego i wolała zostać ostrożna, nawet jeśli opuszczała pokój tyko na
chwilę. Rozglądnęła się dookoła, nie chcąc
napatoczyć się na policjanta. Kiedy uznała, że jest bezpieczna, zaczęła szukać
właścicielki po całym budynku. Znalazła ją dopiero na podwórzu, przy kwiatkach,
które pielęgnowała. Podchodząc, pozwoliła sobie dotknąć ją w ramię, gdyż nuciła
pod nosem, a Haruno nie zamierzała mówić głośno.
—
Co sprowadza panienkę tutaj? — zaświergotała, poprawiając na głowie słomiany
kapelusz.
Skąd w niej tyle energii, przeszło przez myśl
Sakurze.
—
Chciałabym jeszcze o coś spytać.
—
Znowu chodzi o Itachi’ego?
Różowo
włosa rozdziawiła usta. Energicznie potrząsnęła głową, dając jej do
zrozumienia, iż przybyła w innej sprawie. Nie wiedząc czemu, na wspomnienie
jego imienia zapiekły ją policzki.
—
Bardziej mam na myśli hasło do wifi.
Kobieta
roześmiała się.
—
Za każdym razem przypominam sobie, aby zostawić je w pokojach i zawsze
zapominam. Chyba jestem za bardzo przyzwyczajona do czasów, w których
wyjeżdżając na wakacje odcinało się od elektroniki.
Sakura
wciąż stała w miejscu, oczekując usłyszeć słowo, które od razu wpisałaby do
telefonu. Jednakże właścicielka przez chwilę wpatrywała się w nią, jakby
próbowała sobie przypomnieć jak ono brzmiało. Zniecierpliwiona Haruno poczęła
przystępować z nogi na nogę, chcąc dać jej do zrozumienia, że nie może z tym
zwlekać.
—
Nie pamiętam go — rzuciła, kiedy minęło dobre pięć minut.
Sakura
poczuła jak opadają jej siły.
—
Nic się nie dzieje — konfabulowała, woląc nie liczyć, który raz powiedziała
nieprawdę. W głębi duszy liczyła, że jednak sobie coś przypomni.
Miała
się kierować z powrotem do domku, kiedy kobieta wydusiła z siebie:
—
Hasło zapisałam sobie kiedyś na takiej zielonej kartce, ale aktualnie nie
bardzo mam czas, żeby jej poszukać. Jeśli chcesz, mogę podać ci dokładne
pomieszczenie w którym się znajduje. Nie ma tam nic szczególnego i czasami
zdarza mi się nakłonić wczasowiczów, aby sami je znaleźli.
—
To znaczy, że mogę sama pójść i je sprawdzić? — zapytała niedowierzając. Czemu
do licha ludzie sobie tutaj tak ufali!
—
Obok schodów znajdują się ciemnobrązowe drzwi a za nimi kanciapa. Chowam ta
różne przyrządy i detergenty do sprzątania. Prawdopodobnie na którejś z półek ją
ostatnio odłożyłam. — Zamyśliła się na parę sekund. — Nie przestrasz się, ale
panuje tam nieporządek. Więc ostrzegam!
—
Głupio mi grzebać w pani rzeczach — odparła szczerze.
Właścicielka
machnęła ręką.
—
Nie masz się czym przejmować. Naprawdę niejedna osoba już tak robiła. Jedyne na
co dziwnego możesz natrafić to na wykazy z rachunków jakimi mnie ostatnio
zbombardowano. Jestem mistrzynią chowania papierków w dziwnych miejscach.
Sakura
chciała jej przyznać rację, jednakże jej oczy zaświeciły się nagle. Ze wstydu
odwróciła głowę na bok.
—
Przeprasza, ale zapomniałam się wczoraj zapytać o sumę jaką mam Pani zapłacić.
— Przypomniała sobie o tym dopiero po jej słowach. Była przyzwyczajona do
płacenia z góry na nocleg.
Pulchna
kobieta zbyła ją machnięciem ręki.
—
Przecież możemy rozliczyć się w każdej chwili, nieprawdaż?
Haruno
przyznała jej rację i ukrywając zakłopotanie udała się z powrotem do budynku.
Przystanęła przed wskazanymi drzwiami i poczęła się zastanawiać, czy to
wszystko działo się naprawdę. Miała wrażenie, jakby znalazła się w innym
świecie. Gdyby posiadała własny pensjonat, nigdy nie pozwoliłaby obcym ludziom
do grzebania w swoich rzeczach, nawet jeśliby w grę wchodziły tylko detergenty.
Choć faktycznie ktoś musiałby mieć niepoukładane w głowie, żeby ukraść
Domestos, tak mimo wszystko wciąż pozostawało to dziwne. Kobieta musiała nieźle
ufać swoim klientom, zważywszy na fakt, iż pozwalała im na taką swawole. Przez
sekundę Sakura zastanawiała się, czy jakby pierwsza nie wspomniała o zapłacie,
to właścicielka w któryś dzień zapukałaby do jej pokoju i żądała należytej
zapłaty.
Co
do Itachiego, sytuacja z nim związana jeszcze inaczej wyglądała w oczach
Haruno, niżeli właścicielki. To prawda, kobieta ponosiła z tego dobre korzyści,
gdyż posiadała regularny napływ gotówki. Jednakże, czy nie dziwne, że samotny
policjant wolał wynajmować pokój, niż całe mieszkanie? Sakurze wydawało się, iż
mężczyzna był w takim wieku, w którym powinien bezproblemowo posiadać własne
lokum.
Z
pewnością w całej miejscowości było głośno na temat funkcjonariusza prawa,
który pomimo dobrych zarobków bytował życiem, które bardziej pasowało do
studenta. Nie wyglądał na kogoś, kto przejmowałby się opinią innych. Kiedy go
ujrzała pierwszy raz w szpitalu wydawał się należeć do osób, które nie
potrafią znieść cierpienia innych. Po wczorajszym spotkaniu zaczęła nieco
zmieniać o nim światopogląd.
Stojąc
naprzeciwko niej wydawał się bardziej pewniejszy siebie, niż wcześniej. Jakaś
część jej duszy podpowiadała, iż Itachi zachowywał się w jakimś stopniu
niepewnie. Czyżby się wstydził? Gdyby to było możliwe, nie zagadnąłby jej w
korytarzu, tylko przyglądał się z ukrycia. Zdążył pokazać, że jego natura
składała się z różnorakich odłamków osobowości. Sakura często posiadała
podobnych do niego pacjentów. Jako pani psycholog musiała potrafić radzić sobie
z wieloma nietypowymi osobami. Gdyby kiedykolwiek zobaczyła Uchihę w swoim
gabinecie, wiedziałaby od początku, iż miałaby ciężki orzech do zgryzienia.
Między
innymi dzięki swojemu wyuczonemu zawodowi starała się coraz rzadziej przebywać
z ludźmi. Owszem, dzięki niemu potrafiła zarobić dobra sumę pieniędzy, jednakże
to stanowiło jedne wielkie nic w porównaniu z problemem, z którym borykała się
od dłuższego czasu. Co z tego, że mogła
pozwalać sobie na więcej podczas zakupów, skoro życie zmusiło ją do ucieczki i
zaczęcia ponownie wszystkiego od zera? Rzeczywistość wydawała się brutalna,
jednakże konieczna. Gdyby potrafiła cofnąć czas, z pewnością nie opuszczałaby
Japonii.
Biorąc
do płuc parę oddechów, złapała za klamkę. Przyciskając ją, zorientowała się, że
faktycznie były otwarte i najwidoczniej właścicielka nie krzepiła się do
zamykania ich na klucz. Pomieszczenie wydawało się zbyt małe, aby cokolwiek w
nim pomieścić. Haruno nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio widziała
taki grajdoł. Każdy złodziej zrezygnowałby z przeszukań już na samym wstępie.
Wzięła
się w garść i starała się przemacać półkę, o której wspomniała pulchna kobieta.
Musiała stanąć na palcach, w przeciwnym wypadku nie dosięgnęłaby tam ręką. Nie
miała bladego pojęcia, w jaki sposób właścicielka dawała radę cokolwiek
zostawiać tak wysoko, gdyż swoim wzrostem nie sięgała nawet Sakurze do szyi.
Dała radę przesunąć mnóstwo rzeczy zanim natrafiła na to co chciała.
Wyczuwając
niewielką karteczkę, od razu przysunęła ją w swoją stronę. Widząc, że
faktycznie była zielona, westchnęła z ulgą. To oznaczało, iż mogła w spokoju
zapisać hasło i stąd odejść. Kiedy wystarczająco zbliżyła ją ku sobie, przez przypadek
strąciła średniej wielkości książkę. Przedmiot o ciemnej okładce spadł na
podłogę, zanim udało jej się go złapać.
Na
pierwszy rzut oka książka wydawała się być pamiętnikiem, bądź jakimś albumem.
Schylając się, żeby ją podnieść, Haruno zwróciła uwagę, iż nigdzie nie widniał
na niej żaden napis. Uniosła jedną brew. Łapiąc ją w dłoń, wyczuła iż upadając
zdążyła się otworzyć. Kiedy przekręciła przedmiot na drugą stronę jej oczom
rzuciła się data, a pod nią napisany schludnym pismem tekst.
21/08/2012
Wakacje z Mio
Nie sądziłem, że ten moment
nadejdzie tak szybko. Odpoczynek na plaży, szum fal, przepiękny widok na morze
no i oczywiście ona – siedząca z boku Bogini, upajająca się rozkoszą lata.
Nalała nam po drinku i wznosząc toast upiła jeden łyk, nie spuszczając ze mnie
wzroku. Również nie mogłem się powstrzymać od patrzenia, choć znałem każdy
detal jej ciała na pamięć. W końcu była to chwila, o której marzyłem od paru
lat. Nasze pierwsze, wspólne wakacje.
„Muszę się czymś pochwalić” –
rzekła, uśmiechając się szeroko. Zamaszystym ruchem dłoni poprawiła krótkie,
różowe włosy.
„Dajesz” – odrzekłem. Widząc
zapał, jaki malował się na jej twarzy mimowolnie rozpromieniałem. Nic mnie
bardziej nie radowało jak jej szczęście.
„Dostałam pracę!”
„Naprawdę?! Gdzie?”
Dumnie uniosła podbródek i oznajmiła:
„W tej przychodni psychologicznej,
do której się ubiegałam od dłuższego czasu”
Złożyłem na jej ustach pocałunek,
chcąc w taki sposób pokazać, jak bardzo byłem z niej dumny. Wszystko co
nastąpiło potem potoczyło się tak szybko, aż nie sposób było za tym nadążyć.
Nagle znaleźliśmy się w sypialni mieszczącej się w domku, który wynajęliśmy na
tydzień. Rozbierając się nawzajem przystąpiliśmy do ostrzejszych poczynań.
Kochaliśmy się namiętnie, powtarzając pewne czynności wielokrotnie.
Kiedy skończyliśmy, poczułem jak
wtuliła się w mój bok i dłonią gładziła mnie po klatce piersiowej. Lubiła ze
mną uprawiać seks. Potrafiłem ją podniecić i dać rozkosz, której oczekiwała. Przyznając
bez bicia, sam jej wygląd powodował, iż byłem w każdej chwili gotowy do działania.
Nie ważne czy znajdowaliśmy się w miejscu publicznym, czy przebywali na
osobności, nigdy nie musiała mnie zmuszać do podjęcia stosunku.
„Pamiętasz o czym ostatnio
rozmawialiśmy?” – zaczęła temat, którego wolałbym nie poruszać. Najwidoczniej
moja skrzywiona mina nie zniesmaczyła jej do kontynuacji. – „Wiem, że nie
lubisz, kiedy do tego wracam, ale chciałabym żebyś wiedział, że akceptuję to
kim byłeś. Nie ważne, iż w przeszłości uznawano cię za złego człowieka, mnie
interesuje tylko i wyłącznie to jaki jesteś przy mnie.”
„To znaczy, że mi wybaczasz?” –
bałem się zapytać. Zszokowała mnie jej wypowiedź, choć naprawdę tak myślała,
nigdy nie przedstawiła swojej opinii w tak szczery sposób jak dziś.
„Nie muszę cię z niczego
rozgrzeszać. O przeszłości da się zapomnieć.”
Po naszej rozmowie zaczęliśmy się
przygotowywać na wspólną kolację. Ubrałem się w najbardziej elegancką koszulę,
jaką posiadałem, zaś ona wdziała na siebie białą sukienkę, podkreślającą jej
ciało. Maszerując obok siebie wyglądaliśmy idealnie. Można by nawet rzec, iż
perfekcyjnie.
Po zjedzeniu dań udaliśmy się na
spacer po plaży. Uwielbiałem uczucie piasku, chrzęszczącego pod moimi stopami.
Trzymając ją za rękę nie zamierzałem jej nigdy stracić. Czekałem na nią zbyt
długo, a obecna chwila wydawała mi się zawsze niemożliwa do spełnienia. Jej
zielone oczy wpasowywały się do odcienia morza, które z każda kolejną godziną
ciemniało. Zachodzące słońce niebawem miało ukryć się na linią horyzontu,
pogrążając nas w mroku.
Aby nie zwlekać, przystanąłem
zmuszając ją również do zatrzymania się. Uniosła brwi, nie wiedząc, co
zamierzałem uczynić. Powoli ukląkłem na jedno kolano i wyjąłem ze spodni
malutkie pudełeczko. Otwierając je, ukazał się złoty pierścionek zaręczynowy.
„Mio, wyjdziesz za mnie?” – Miałem
wrażenie, jakby słowa ugrzęzły mi w gardle. Na czole wystąpiły mi kropelki
potu. Bałem się podjąć ten krok, a jeszcze bardziej przerażała mnie wizja, że
się nie zgodzi. W końcu żaden mężczyzna nie może być pewny odpowiedzi podczas
oświadczyn.
Stała zaskoczona, energicznie
mrugając. Na moment zakryła usta dłonią,
ale szybko upuściła je z powrotem, ukazując mi szeroki uśmiech. A był to
uśmieszek szczęścia.
„Tak! O Boże, Itachi, jasne że
tak!” – Kończąc, pozwoliła, abym nałożył
jej pierścionek na palec. Rzuciła mi się na szyję i ponownie zaczęła całować.
Los zesłał na nas błogosławieństwo
i…
Sakura
zamknęła przedmiot, pozostając w jeszcze większym szoku, niż postać, o której
skończyła czytać. Jej usta poczęły drżeć, a kolana zamierzały osunąć się dół.
Nie potrafiła pojąć, dlaczego zabrała się za wpis podobny do pamiętnika, w
którym główną rolę odgrywał Itachi oraz… Mio.
Dlaczego
właśnie Mio?! Dlaczego Uchiha?! Dlaczego…
Nie
mogła opanować kotłujących się myśli. Zbyt dużo pytań nasuwało jej się do głowy.
Co to za historia? Czyżby napisał ją policjant, którego poznała? Czemu znalazła
to w takim miejscu? Jeszcze raz otworzyła książkę, ale tym razem na pierwszej
stronie. Musiała się upewnić, ale szybko pożałowała swojej czynności.
12/05/2006
Spotkanie
Tej nocy gwiazdy świeciły jaśniej
niż zazwyczaj. Ich blask rozpościerał się po całym niebie, zachęcając wszystkie
żywe istoty do opuszczenia swoich azylów, w celu spędzenia późnej pory pod ich
sklepieniem. Wyglądały jak zwyczajne ciała niebieskie – lśniące kule,
przepełnione kosmiczną materią. A jednak stanowiły pewną różnicę, w porównaniu
do wcześniejszych schyłków dnia przynosiły ze sobą posłannictwo, zamierzając
sprawić, aby tym razem wszyscy zapamiętali je na zawsze. Gdyby znalazły się
bliżej siebie, z pewnością stworzyłyby fantastyczną łunę, kojarzącą się z czymś
nadzwyczajnym, wręcz fenomenalnym.
W taki sposób kontemplował pewien marzyciel, trzymający w dłoni dopiero co odpalonego papierosa. Znajdował się na zewnątrz, w obszarze należącym do baru, który podczas letnich
wieczorów organizował imprezy pod gołym niebem. Wokół roiło się od innych
biesiadników, którzy preferowali napełniać organizmy alkoholem i poruszać się w
rytmie głośnej muzyki.
Haruno
zamierzała kontynuować dalej, kiedy poczuła za plecami czyjś oddech. Zamarła.
Bez odwracania głowy, domyślała się, kto za nią mógł się znajdować.
—
Nie ładnie ruszać cudze rzeczy. — Usłyszała głos, z którym nie zamierzała się nigdy więcej spotkać.
OD AUTORA: Ahoj Wszystkim! Spodziewaliście się takiego zawrotu akcji? :> Coraz więcej tajemnic się pojawia i będziecie musieli uzbroić się w cierpliwość, gdyż powolutku je rozwiążemy. Co do rozdziału, wiem, że nie pojawił się szybko, ale nie potrafię pisać na siłę. Kiedy nie mam weny, bądź ochoty po prostu nie tykam się Worda i może to lepiej, ponieważ bardziej skupiam się na pisaniu, niżeli na czasie.
Następna notka będzie krótsza (jak na razie rozdział trzeci ma najwięcej stron xD). Być może uda mi się go opublikować jeszcze w czerwcu, ale jeśli nie, od razu mówię: NIE PORZUCĘ TEGO OPOWIADANIA.
Zbyt się w niego wciągnęłam, a wasze wyświetlenia i komentarze nie pozwalają mi na zrezygnowanie z pisania :). Mam nadzieję, że będziecie czekać!